muzyka #1
Nie potrafię jej pomóc. Nie umiem wstać, wsiąść do auta, wejść do jej sali i sypać z rękawa pokrzepiającymi frazesami. To nie w moim stylu. Żeby dzielić się pozytywnymi myślami, trzeba mieć pozytywne podejście do życia. Poznałem świat zbyt dobrze, żeby mieć jakiekolwiek złudzenia.
Harry wpatruje się w ekran komputera pustym wzrokiem. Odrętwiałymi palcami wstukuje w wyszukiwarce hasło.
Rak trzustki
Pierwszy link mówi o funkcji trzustki, o stadiach choroby i leczeniu. Nie wygląda to tak strasznie.
Po kilku minutach wchodzi w drugi link. Paraliżuje go już pierwsza linijka.
Rak gruczołu trzustki jest rzadko uleczalny.
Duży odsetek zgonów.
Słaba reakcja na leczenie...
ból...
Ból. Hope jest dzielna, ale zmaganie się z ciągłym bólem złamie każdego. Zwłaszcza kiedy widoki na przyszłość są tak marne.
Jeszcze raz spogląda na tekst. Około trzy procent pacjentów przeżywa. Jeżeli są przeżuty, jedynie jeden procent.
W kilku następnych naukowych artykułach dowiaduje się, że większość pacjentów umrze, i to w krótkim czasie. Ten rak jest nieoperacyjny i szybko wyniszcza organizm. Średnia długość życia wynosi od trzech tygodni do trzech miesięcy.
Od trzech tygodni do trzech miesięcy.
Wpatruje się w ekran komputera. Ma ściśnięte gardło, kuje go w piersi i prawie nic nie widzi. Usiłuje wziąć się w garść. To przecież jeszcze nic pewnego. Hope robią badania. To nie znaczy, że ma raka.
Hope jest taka malutka...
***
Hope bez apetytu wpatruje się w tacę z kolacją - kawałki jakiegoś mięsa i ziemniaki, kiedy do sali wchodzi Harry.
- Gardzisz tak wykwintnym szpitalnym posiłkiem? - pyta i śmieje się cicho. Kąciki jej ust unoszą się ku górze. - Jak tylko stąd wyjdziesz, zabiorę cię na prawdziwy obiad, gdzie tylko zechcesz.
Hope przygląda mu się uważnie. Harry delikatnie głaszcze jej stopę. Na twarzy ma uśmiech, lecz jego podkrążone oczy mówią coś innego.
Nagle do sali wchodzi doktor. Jakby od niechcenia zaprasza go "na mały spacer po korytarzu".
Powie mu. Ma wyniki. Wszystko legnie w gruzach.
- Idź, Haroldzie. Jestem trochę śpiąca. - Ziewa, aby być bardziej przekonującą.
To wszystko się powtórzy.
Dokładnie sześć miesięcy temu, Hope także leżała w identycznym łóżku. Z nieszczęśliwą miną rozglądała się po pomieszczeniu. Nie wyglądało tu tak strasznie, jedynie nie pasowało jej to, że wszystko było tu takie zimne... No ale to w końcu szpital. Taka prawda kryła się za ładnymi różowymi firankami, telewizją kablową i menu z postaciami z bajek. Pielęgniarki były bardzo miłe, a na metalowej szafeczce leżał pilot, którym ustawiano materac w różnych pozycjach.
Człowiek ląduje tu tylko wtedy, kiedy jest naprawdę chory.
Akurat kiedy w telewizji leciał Spongebob, do sali weszła pani Roberts. Hope dokładnie pamiętała jej zmęczoną twarz. Wiedziała, że kobieta ma na głowie wiele innych wychowanków, a za siedzenie z dziewczynką w szpitalu nie dostanie dodatkowej wypłaty.
Chwilę później, kobieta została poproszona na korytarz. Hope była mądrą dziewięciolatką. Wiedziała, że lekarz ma wyniki.
W jednej chwili w jej głowie zrodził się plan.
Gdy tylko wyszli, wyskoczyła z łóżka. Obserwowała ich oddalające się sylwetki w korytarzu. Dreptała za nimi cicho w samych włochatych skarpetkach.
Kilka minut przebierała zziębniętymi stopami w miejscy przy dyżurce pielęgniarek.
- Chciałam rozprostować nogi. - wyjaśniła z uśmiechem, kiedy jedna z pielęgniarek zaczęła jej się przyglądać.
Musiała udawać, że tak sobie spaceruje, dopóki pielęgniarka nie została wezwana do jednej z sal. Wtedy prawie biegnąć, ruszyła dalej.
Dotarła do poczekalni. Widziała ją już wcześniej. Był tam telewizor i wygodne kanapy, żeby zapewnić czekającym i krewnym dogodne warunki. Słyszała głos doktora i pani Roberts, lecz nie rozumiała słów.
Ostrożnie podeszła bliżej. Zaryzykowała i wściubiła głowę do środka.
Od razu zauważyła, że nie musi specjalnie uważać. Wszyscy byli pochłonięci rozmową. Na jednym fotelu siedział doktor który ją badał i jasnowłosa lekarka, a na drugiej pani Roberts.
Pani Roberts szlochała.
Hope odsunęła się od drzwi.
Nigdy wcześniej nie widziała, żeby pani Roberts płakała. Ani kiedy Dolly rozbiła jej ulubiony wazon, ani wtedy kiedy jej kot został powieszony przez jakiegoś drągala z najwyższej klasy. Pani Roberts była specjalistką od radzenia sobie ze wszystkim. Hope nie znała drugiej takiej twardej osoby.
Dziewczynka postanowiła wrócić do pokoju. Coś w jej małej główce dźwięczało alarmująco. Może pani Roberts po prostu przeżyła szok? To normalne. Nie codziennie ktoś z jej wychowanków mdleje i trafia do szpitala. Częściej ktoś łamie rękę lub skręca kostkę. To dlatego.
Powtarzała sobie, oddalając się od poczekalni.
Nie zdążyła odejść w porę. Jeszcze usłyszała łamiący się głos kobiety.
- Chce mi pan powiedzieć, że taka mała dziewczynka...?
Hope zamarła. Nie czuła własnego oddechu. Mimowolnie wróciła do drzwi. Młoda lekarka tłumaczyła coś gorączkowo, ściszonym głosem.
Wyłapywała tylko pojedyncze słowa, których znaczeń nawet nie rozumiała.
- Ale chemioterapia... - zaczęła pani Roberts.
- Oczywiście, że ją zastosujemy. Spróbujemy połączyć naświetlanie i chemioterapię. Daje pewne efekty...
Hope nie słyszała dalszej części. Pani Roberts ponownie wybuchnęła płaczem. Dziewczynka nie była w stanie się ruszyć. Miała wrażenie, że słucha radia. Jakby to jej nie dotyczyło.
Hope się wycofała. Jej młoda głowa nie była w stanie ogarnąć takiej ilości informacji. Musi stąd iść. Nie chce tego widzieć. Nie może na to patrzeć.
Ruszyła z powrotem korytarzem. Wpakowała się do łóżka i zakryła szczelnie kołdrą.
Czekała na panią Roberts. Na jej chłodny głos, który powie jej, na co jest chora i przypomni, że zaraz po powrocie czekają ją dodatkowe dyżury.
Ale Hope nie spotkała pani Roberts już nigdy więcej.
***
Kolejne połączenie. Kolejny brak odpowiedzi. Kolejny dzień siedzi w pokoju. Zasłonięte okna. Ani razu nie zeszła na posiłek z rodziną. Prośby jej matki, surowość ojca, nieszczere przeprosiny Vivienne.
Nie tego chciała.
Chce żeby wreszcie odebrał ten pierdolony telefon. Chce usłyszeć jego głoś. Chce go zobaczyć. Mógł na nią wrzeszczeć, mógł nawet ją uderzyć. Ale niech tylko jej nie ignoruje.
Zaciska dłonie w pięści.
Jej telefon ćwierka. Spodziewa się tego SMS'a. Wyskakuje z łóżka i wsuwa na nagie stopy vansy w panterkę. Już wcześniej wcisnęła się w króciutkie spodenki, na których widok jej ojciec zacząłby odprawiać egzorcyzmy i top odsłaniający brzuch.
Podchodzi do okna, kiedy słyszy cichy dźwięk nadjeżdżającego samochodu. Wyślizguje z pokoju i na paluszkach schodzi ze schodów. Z salonu słychać dźwięki włączonego telewizora i ciche rozmowy jej rodziców.
Jak najciszej zamyka za sobą drzwi i truchtem dobiega do starego volvo dziadków Desire.
- Cześć - mówi dziewczyna z rękami na kierownicy, szczerząc się głupkowato.
- Hej, Des - Zapina pas. - Gotowa? - pyta, na co ruda dziewczyna pogłaśnia radio i rusza przed siebie.
***
"Feel so close" zremiksowane przez Benny'ego Benassiego wita w głośnikach w momencie kiedy dziewczyny tańczą na samym środku parkietu, przy okazji wznosząc toast pełnymi czerwonymi kubeczkami. Desire jest rok starszą byłą przyjaciółką Vivienne, z którą Sierra podłapała kontakt, przy okazji dzieląc nienawiść do blondynki.
Są na dość sporej imprezie w jednym z luksusowych apartamentów w centrum Londynu. Roi się tu od dzieciaków celebrytów i młodocianej śmietanki towarzyskiej - wszyscy potykają się, śmieją za głośno i wykonują gwałtowne gesty. O tak, Desire ma swoje kontakty.
Sierra wskazuje dziewczynie na kubeczek i rusza do barku. Jakaś dłoń klepie ją po tyłku, kiedy przepycha się przez tłum. Nalewa sobie drinka i próbuje wypatrzyć w hordzie napalonych nastolatków jakiegoś kandydata któremu mogłaby co-nie-co zaprezentować. Właśnie wtedy zauważa stosunkowo atrakcyjnego chłopaka, który aż bezczelnie wlepia w nią swój wzrok, opierając się nonszalancko o ścianę.
Podnosi brwi do góry i upija łyk z kubeczka, bez przerwy patrząc mu w oczy. Oblizuje usta.
Działa.
Zawsze działa.
Chłopak odbija się od ściany i rusza w jej stronę. Śmieje się, dumna, że ciągle to potrafi. Zanim chłopak zdąża do niej dojść, ona już wbija się pomiędzy tłum.
Po jakimś czasie zauważa go ponownie, podrygującego w rytm piosenki zaraz koło jej ciała. Przecież dołączenie do niego, nie jest niczym złym, prawda? Do tego alkohol delikatnie szumi jej w głowie.
Zaczyna poruszać się w rytm muzyki, spoglądając to na podłogę, to na oczy chłopaka. Blondyn podaje Sierze nowy, pełny kubeczek, wyciągając przy okazji ten już całkowicie pusty. Uśmiecha się, widocznie zadowolony.
Robi jej się potwornie gorąco, dlatego upija kilka szybkich łyków drinka i obejmuje chłopaka rękami. Odrzuca głowę do tyłu i śmieje głośno. Chłopak okręca ją wokół własnej osi, co powoduje lekkie zamieszanie w głowie Sierry. Pomimo tego, ciągle chichota.
Nie ma pojęcia gdzie jest Desire, co w sumie średnio ją w tej chwili obchodzi. Chłopak łapie ją za rękę i ciągnie przez tłum. Nie przejmuje się, gdzie ją prowadzi, w głowie ma tylko uderzenia basu i słowa piosenki.
Od tego hałasu i gorąca, jest półprzytomna, ma szczerą ochotę wylać sobie kubeł wody na twarz, ale w samą porę przypomina sobie, że ma na sobie makijaż. Głupi makijaż.
Prowadzi ją po schodach, które wydają się nigdy nie kończyć. Na każdym stopniu siedzą jakieś postacie. Obmacujące się, całujące, śpiące, wymiotujące, palące jointy.
Prowadzi ją po schodach, które wydają się nigdy nie kończyć. Na każdym stopniu siedzą jakieś postacie. Obmacujące się, całujące, śpiące, wymiotujące, palące jointy.
Piętro okazuje się ukojeniem. Muzyka tu przycicha i jest o wiele chłodniej niż na dole.
- Wszystko w porządku? - pyta chłopak, a Sierra kiwa głową. - Może wejdziemy do któregoś pokoju? Wyglądasz, jakbyś musiała odpocząć. - Idzie za nim. Otwiera pierwsze drzwi. Sierra nie zdąża nic zobaczyć, bo zamyka je bardzo szybko. - Ups, chyba zajęte. - ponownie oblewa ją fala gorąca.
Na korytarzu jest z dziesięć par drzwi, ale nie zaszli na razie daleko. Sierrze jakoś dziwnie kręci się w głowie.
Na korytarzu jest z dziesięć par drzwi, ale nie zaszli na razie daleko. Sierrze jakoś dziwnie kręci się w głowie.
Robi łyk drinka, lecz po tym czuje się tylko gorzej.
- Słabo się czuję... - mówi do chłopaka, marszcząc brwi, ponieważ w jej głowie zaczyna łomotać.
- Och, szybko poszło. - mówi i wpycha ją do pustego pokoju. - myślałem, że będę musiał się wysilić, a tu proszę. - nie zbyt rozumie, o czym chłopak mówi. Kolana ma jak z waty, a do tego wszystko jej się miesza. Odwraca się w stronę chłopaka zdziwiona, ale on już zamyka drzwi na klucz.
Coś jest nie tak. Bardzo, bardzo nie tak... chwileczkę. Drink, który podał jej chłopak.
Coś jest nie tak. Bardzo, bardzo nie tak... chwileczkę. Drink, który podał jej chłopak.
Oj niemądrze, Sierro. Bardzo, bardzo niemądrze.
- Zostaw mnie. - mówi i cofa się kilka kroków do tyłu, wyszarpując dłoń z jego uścisku.
O matko. Uświadamia sobie, że Desire nie ma pojęcia gdzie Sierra się znajduje, nie ma komórki, a nawet gdyby zaczęła krzyczeć, muzyka jest za głośna, aby ktoś zdołał ją usłyszeć. Blondyn ponownie chwyta ją za nadgarstki. Zaczyna się szarpać, lecz wtedy jego palce zaciskają się jeszcze bardziej. Z bólu i strachu po jej policzkach lecą łzy. Ostatkiem sił kopie go w krocze. On tylko trochę luzuje uścisk.
- Suka! - krzyczy i rzuca ją na łóżko, znajdujące się w pokoju. Z ust Sierry wydobywa się jęk, ponieważ uderza głową o drewnianą ramę łóżka, co jeszcze bardziej ją osłabia. Chce się bronić, lecz wszystko rozmazuje jej się przed oczami. Czuje falę ciepła, a zaraz potem falę zimna. Jest tak zmęczona, okropnie zmęczona... Chłopak nachyla się nad nią z szyderczym śmiechem, łapiąc za ramiączko koszulki.
__________________________________
Odrobina Sierry, zaspojleruję, że w #9 też jej trochę będzie.
Zamieszanie się zrobiło w tym rozdziale. Nie martwcie się, wszystko wkrótce się rozwiąże. Bo muszę wam powiedzieć, że wszystko powoli sprowadza się do epilogu kończącego fazę pierwszą i fazę drugą...
Jeżeli macie pytania, zadawajcie je śmiało w komentarzach!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
+ Nie wiecie jaka ogarnęła mnie euforia, kiedy po powrocie z Londynu ujrzałam 40 obserwatorów!
Kocham najbardziej na świecie, xxx
Cinna
Kocham <3
OdpowiedzUsuńMiło, że ktoś spoza bloggera czyta!
UsuńDzięki, dzięki, dzięki ;*
Cinna, xx
Rak trzustki? Biedna mała Hope...naprawdę jest aż tal źle? Może znjadzie się w tym 1% i przeżyje? A Harry zachowuje się jak prawdziwy, starszy brat.
OdpowiedzUsuńI Sierra...oj nie trzeba było brać tego drinka.
Namieszałaś!! Ale to dobrze, kocham pokręcone opowiadania <3
Czekam na nn
Maja :3
Zobaczymy, jak to będzie z Hope :) Myślę, że na razie czuje się dobrze. W końcu ma przy sobie Harry'ego, prawda? :)
UsuńTo dobrze, że lubisz pokręcone opowiadania, bo ja też!
Dziękuję ślicznie!
Cinna, xxx
Świetny :D
OdpowiedzUsuńOooo i znowu ktoś spoza bloggera!
UsuńDziękuję z całego serduszka
love, xx
Cinna.
oooo... no to kurczę... ehhh...
OdpowiedzUsuńodebrało mi zdolność logicznego układania wypowiedzi. bo kurczę... nie, ja się chyba składnie nie wypowiem. napiszę jedynie tak, że przez cały czas czytania powyższego rozdziały miałam ciarki na ramionach. a to bardzo, ale to bardzo rzadkie u mnie zjawisko. pojawia się, w momencie, kiedy jestem pod ogromnym, ogromnym wrażeniem. i tak jest w tym momencie. wybacz więc, ale niczego więcej nie sklecę. bo podoba mi się powyższy rozdział, o ile coś takiego w ogóle może się podobać... czekam tylko na moment, aż Harry w jakiś sposób uratuje Sierrę. wiem, że to nie do końca możliwe w Twoim opowiadaniu, a może nóż widelec...?
no nic, nie pozostaje mi jednak nic innego jak czekanie na następny rozdział.
pozdrawiam.! ;*
http://boy-from-bakery.blogspot.com/
Jejku, dziękuję, twoje zdanie na prawdę się dla mnie liczy :) Kocham boy-from-bakery, połknęłam go w całości i obiecuję, że w końcu zepnę moje grube dupsko i skomentuję! Nóż, widelec, łyżka, sztućce zobaczymy jak to będzie :D
Usuńjeszcze raz dziękuuuuuuję!
xxx
Cinna
ooo... to się zdziwiłam... wchodzę na Twój blog, przypomnieć sobie tę jakże fantastyczną historię, a tu o... odpisałaś.! :). nie zauważyłam, żebyś wcześniej coś takiego robiła, więc jest to dla mnie niespodzianką. miłą, bo ja lubię wdawać się w pogawędki z autorkami :). zwłaszcza, jeśli mówią mi tak miłe rzeczy... :). nie spodziewałam się, że w ogóle czytasz moje opowiadanie, a tu proszę... takie buty. no nie pozostaje mi nic innego jak tylko się cieszyć :). chociaż zaskoczona jestem, nie powiem. nie to, żebym Cię brała za jakąś okrutną osobę, ale to Twoje opowiadanie... nie jest zbyt optymistyczne. to jak najbardziej plus, bowiem trochę tego brakuje. w sieci krąży wiele wesołych, śmiesznych, przezabawnych, różowych opowiadań o bezgranicznej miłości (jedno z nich o właśnie moje xd), a Twoje jak najbardziej odbiega od tej normy. nie jest zbyt wesołe, chociaż zdarzało mi się uśmiać dzięki niektórym dialogom :). ale mimo wszystko przez to wszystko przelewa się cierpienie. dużo cierpienia... mam więc nadzieję, że coś kolorowego wpadnie do tej historii :).
Usuńno i Sierra nie jest znowu taką wielką jędzą, bez przesady. na swój sposób jest nawet urocza :). a przede wszystkim chyba po prostu zagubiona w wielkim świecie. szkoda, ze szuka swojej drogi w dosyć nieodpowiednim miejscu... no ale nadal tkwi we mnie nadzieja, że Harry (tak, zazdrość wyleczona. no, przynajmniej na rzecz Twojego opowiadania :)) jakoś ją z tego wyciągnie. bo chociaż się nie zapowiada, a nawet wręcz przeciwnie, ja nadal w głębi duszy liczę na jakiś happy end. przynajmniej w jednaj kwestii :).
no to ten... się chyba trochę rozpisałam, jak zwykle o wszystkim i o niczym, ale trudno. wiedz jedno, UWIELBIAM Twoje niebanalne opowiadanie i wszystkich bohaterów, których wykreowałaś. jesteś niezwykła :). a, no i czego nie napisałam po poprzednim rozdziałem... rozczuliłaś mnie, że dodałaś akcję dnia 5 sierpnia. bardzo rzadko ta data pojawia się gdziekolwiek, ale dla mnie jest bardzo ważna. cóż, urodzinki... więc jakoś mi tak serducho urosło, że akurat akcja opowiadania działa się w tym dniu :)
ściska, całuję, pozdrawiam.! ;*
Wooooooow, ten komentarz zdecydowanie trafia na numer 1 na mojej liście ulubionych komentarzy (uznajmy, że mam taką)!
UsuńZerknij na notkę o której piszesz w komentarzu ;*
Jejku jakoś mam takie dziwne przeczucie że tym blondynem jest Niall, ale nie to mi nie pasuje. No ale cóż... Pożyjemy, zobaczymy...<3
OdpowiedzUsuńPS. Rozdział jest mega! <3:*
Pożyjemy jeszcze i się dowiemy, w ten piątek lub sobotę!
UsuńDziękuję za opinię,
Kocham kocham kocham,
Cinna <3
Wow, szok. Rozdział jest niesamowity
OdpowiedzUsuńWow, wow, wow, cieszę się, że cię zszokowałam! O to mi mniej więcej chodziło :) Czy jest niesamowity... tu bym się sprzeczała, jak dla mnie - przeciętny. Ale i tak dziękuję najszczerzej jak potrafię! <3
UsuńCinna, xxx
on ją zgwałci??? proszę, powiedz, że jeżeli tak, to to opiszesz! sorry, ale jestem trochę zboczona...
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie wiem! Zobaczymy w piątek/sobotę!
UsuńW sekrecie ci powiem, że ja też jestem trochę zboczona, ale ciii, ok? <3
xxx,
Cinna
nie mów, że będzie scena w której będzie mi szkoda Sierry :c
OdpowiedzUsuńrozdział jest cudowny, a Hope jest taka słodka :)
Odliczamy dni do piątku/soboty! Bo może Sierra zasłużyła, co? Nie wiem, no sama się tam w końcu wepchała i była nieodpowiedzialna... w sumie, jak zwykle.
UsuńNie zgodzę się, że cudowny, lecz z tym, że Hope jest słodka - już tak. Kocham tą małą!
Wielkie, ogromniachne dzięki! <3
love, xxx
Cinna
świetny! ;D
OdpowiedzUsuńOjej, dziękuję bardzo! Mi się aż tak strasznie nie podoba, ale cieszę się, że ty tak myślisz! xxx
UsuńCinna <3
Potrafisz wszystko popsuć. Związek Hazzy i Sierry. Cudowne życie Hope. Co jeszcze? No tak, chcesz zgwałcić Sierrę. Wiem, wiem, to nie miało być cukierkowe opowiadanie. Ale nie rujnuj każdemu życia. Proszę. Napraw.
OdpowiedzUsuńCzekam na nn
GUN <3
Tak, wiem. Jestem podła. Niszczę wszystko na swojej drodze i ociekam wredotą. Przelewam to na tą historię. Ale jaki związek? Czy Harry i Sierra są w związku? Nie jestem pewna... Czy życie Hope jest cudowne? Ta mała skrywa wiele tajemnic... Nawet Hazz tak naprawdę jej nie poznał. Sierra jest nieodpowiedzialna - za to trzeba płacić.
UsuńNaprawię/nie naprawię, zobaczymy w piątek/sobotę!
Dziękuję za opinię i pozdrawiam, xxx
Cinna <3
Masakryczne boski <3.
OdpowiedzUsuń.
Zgadzam się z Never Grow Up,. No tak być nie może, no. To zbyt smutneee ;(
Czekam na nexta :)
Masakrycznie, potwornie, okropnie, podle, niewyobrażalnie, monstrualnie dziękuję!
UsuńZapraszam do przeczytania mojej odpowiedzi pod komentarzem Never Grow up, tam się wypowiedziałam na ten temat ;D
Do piątku/soboty, kochana!
Cinna, xxx
Kocham, ale to juz wiesz
OdpowiedzUsuńWiem, kochana, ale wciąż ciężko mi w to uwierzyć!
UsuńDZIĘ-KU-JĘ!
Cinna, xxx <3
uwielbiaaam<3 ale nie chcę epilogu :c mam nadzieję, że będziesz pisać jeszcze długo długo!
OdpowiedzUsuńMiło mi, że ci się podoba! Ja też nie chcę epilogu, ale jeżeli nie będziecie mieli mnie dość, powstanie kompletnie pokręcona, nie do ogarnięcia Faza trzecia!
UsuńMam zamiar pisać do końca mojego nudnego życia :D
Kocham <3
Cinna, xxx
Jeju tak strasznie szkoda mi Hope, a teraz jeszcze Sierra. Błagam niech ją ktoś uratuję!
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego bloga i nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)))
Czemu wszystkim szkoda Sierry? Przecież jest wredną suką... Nie rozumiem waszego miłosierdzia, kochana :D A co do Hope - to przecież jeszcze nic pewnego, lekarz nie powiedział w końcu nic Styles'owi, to tylko badania...
UsuńDo przeczytania w piątek/sobotę!
Uwielbiam,
Cinna, xxx
matko ciarki pojawiły się na moim ciele,genialny rozdział.
OdpowiedzUsuńszkoda mi Hope ;c
nie chce epilogu,pisz dalej!
ZAPRASZAM DO MNIE: http://life-is-not-that-easy.blogspot.com/
Jeju, dziękuję za miłe słowa! To wiele dla mnie znaczy. Ja też martwię się o -->Hope<--, ale trzeba mieć -->nadzieję<-- prawda? Będę pisać dalej, po epilogu powinna się pojawić Faza druga, jeżeli ktoś oczywiście będzie zainteresowany!
UsuńKocham, uwielbiam, dziękuję
Cinna <3
MEGA!!! *.* <3
OdpowiedzUsuńAaaa! Kolejny anonimek! Ale się cieeeeeszę! Podpisujcie się, kochani! Chcę wiedzieć jak się nazywacie!
UsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję!
Cinna <3
jesteś wspaniała <3 kocham Cię.
OdpowiedzUsuńTwitter: @yoyoswaggie
Insta: @thankyoujey
Tumblr: okie-walien.tumblr.com
Nie jestem wspaniała, jestem okropna! Też Cię kocham <3 I twój tumblr też!
Usuńxxx,
Cinna
Żałuję, że wcześniej nie skomentowałam. A może komentowałam, ale mam zaćmienie umysłu? W każdym bądź razie, żałuję. Dlaczego? Twoja historia jest jedną z tych "prawdziwych". Takich, co to mogą się zdarzyć naprawdę. Nic nie jest przerysowane. Każdy z bohaterów ma całkowicie ludzkie problemy. Uzależnienie od alkoholu, narkotyków, pieprzenie się z kim popadnie, imprezowanie do białego rana i ten nieszczęsny rak trzustki. Domyślam się, że Hope, która ukrywała przed Harrym swoje pochodzenie, mogła mieszkać w Domu Dziecka, albo innym ośrodku. Smutne jest to, że taka drobna i bezbronna dziewczynka, już w tak młodym wieku musi zmagać się z takimi problemami. Jestem ciekawa jak skończysz ten wątek. Uśmiercisz ją? Czy może jednak zdarzy się cud i Hope wyzdrowieje?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny na kolejne rozdziały :)
matrioszkaa! ^^
[chocolattesmile]
Chyba cię tu jeszcze nie widziałam, dlatego także żałuje! Naprawdę nie wiesz, jaką przyjemność, motywację, kopniaka w dupę dają mi tak długie i cudowne komentarze! Kocham cię jeszcze za to, że rozgryzasz mnie, odgadujesz co będzie dalej. Okropnie mi się to podoba! Nie powiem ci jeszcze, czy masz całkowitą rację, potrzymam cię w niepewności ]:->
UsuńZostało nam jeszcze kilka rozdziałów do końca, wszystko się może zdarzyć, prawda?
Także pozdrawiam, ślę uściski i dziękuję z całego mojego czarnego serduszka!
xxx,
Cinna <3
SUPER czekam na neta ciekawe co wymyślisz ten blog jest o wszystkim i o niczym o ludzkich problemach taki hymmm .... realistyczny chyba to dobra określenie wszystko może się zdażyc mam nadzieje że wszystko się dobrze skończy ... OBY pisz szybko następnego buziaki
OdpowiedzUsuńGaBkA :*
Ja też jestem ciekawa, co mi wpadnie to tej powalonej, pokręconej główki! O wszystkim i o niczym... podoba mi się to określenie! Dokładnie, wszystko się może zdarzyć, wyjęłaś mi to z moich palcy stukających w tej chwili o klawiaturę <3
UsuńCzy dobrze się skończy? Też mam taką nadzieję!
xxx,
Cinna <3
Ojeejj... Co ze Sierrą ? I z Hope ? Nie masz prawa nic im zrobić. Za bardzo je kocham.
OdpowiedzUsuńAle i tak ci kocham.
Niestety w piątek/sobotę nie dowiemy się dużo o Hope, lecz sporo o Sierrze, postaram się to nadrobić za dwa tygodnie!
UsuńTeż je kocham całym sercem.
I Ciebie też!
Cinna <3
Oo.. Strasznie miło mi to słyszeć z ust tak utalentowanej osoby. :)
UsuńUwielbiam ! <3
OdpowiedzUsuńJej, dziękuję baaaardzo!
Usuńkochamkochamkocham,
Cinna <3
Dziękuję z całego serduszka :*
OdpowiedzUsuńCinna, xxx
Like ? Nie! - LOVE <3.
OdpowiedzUsuńBardzo interesująco piszesz. Nic, tylko życzyć weny. Pozdrowionka ^^
Kłaniam się nisko i dziękuje!
Usuńxxx,
Cinna <3
Z góry przepraszam że teraz dopiero komentuję, lecz niestety pewne problemy przeszkodziły mi w czytaniu i nadrabiam to dopiero teraz. Teraz czytając przemyślenia Hope i ogarniając mój poprzedni komentarz pod tamtym rozdziałem stwierdzam iż byłam jakaś cholernie porąbana twierdząc iż dziewczynka ma umrzeć. Jak ją uśmiercisz znajdę cię i to samo zrobię! :D Ale szczerze tak mi się smutno zrobiło kiedy przeczytałam jej uczucia... A co do Sierry, bardzo się cieszę że wróciła do swoich zwyczajów. Stwierdzam że ostatnie linijki opowiadania bardzo mi się spodobały. Należy jej się za to. Pozdrawiam i weny życzę!
OdpowiedzUsuńZaluje ze w rozdziale i ogolnie na blogu nie przycisku " lubie to " bo kazdy rozdzial lajkowalabym 10 albo nawet 100 razy
OdpowiedzUsuńJaki zwrot akcji! Jejku, masz ogromny talent!
OdpowiedzUsuńNigdy nie zauważam, czy mi odpisujesz czy nie xD Po prostu jestem tak zajęta czytaniem do przodu, że nie mam czasu na powrót do poprzednich.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału.
Biedna Sierra. Biedna Hope. Biedny Harry. Jacy ludzie są biedni :(
Zaczęłam to czytać od kilku dni. Mnie się strasznie podoba. To jest na MAXA SUPER!!!
OdpowiedzUsuńMrs. Payne <3