1 czerwca 2013

Faza druga: Rozdział VII

Notka DEDYKOWANA wspaniałej, utalentowanej Lou ise, ponieważ akcja w tym rozdziale dzieje się w jej urodziny! ;*
Zapraszam na jej genialny blog: http://boy-from-bakery.blogspot.com/ 

[muzyka]

5 sierpnia 2012

Czy ktoś powiedział, że noc jest od spania? 
Nie. 
Noc jest od niszczenia sobie życia. Od analiz, już milion razy zanalizowanych sytuacji. Od wymyślania dialogów, na które nigdy nie zdobędziemy odwagi. Noc jest od tworzenia planów, postanowień, które wyparują nam z głowy zaraz po przebudzeniu. 
Noc jest od mdłości. 

   Hope budzi się i przeciera oczy. Słońce sączy się przez szpary w roletach, rzucając złotawą poświatę na kafelki. Dziewczynka odrzuca kołdrę, wyskakuje z łóżka... i krzywi się.
   Aua. Znów ten ból. Jakby coś ją gryzło. Przeżerało na wylot. Maleje, kiedy Hope kuli się delikatnie.
   Nie, myśli. Odmawiam bólu w wakacje. Odmawiam.
   Zgięta w pół przechodzi korytarzem do łazienki wyłożonej jasnymi kaflami. Boi się, że będzie wymiotować, ale ból ustępuje tak szybko, jak tylko się pojawił. Prostuje się i triumfalnie szczerzy ząbki do odbicia potarganej głowy w lustrze.
   Dociera spowrotem do pokoju i narzuca na siebie białą workowatą koszulkę i wciąga legginsy w gwiazdki, zabawnie podskakując przy tym po całym pokoju. Nurkuje jeszcze pod łóżko w poszukiwaniu znoszonych adidasów.

***

- Daisy, jest szósta rano. - mówi Harry głosem przepełnionym pretensją. Dziewczynka wymija go i rusza do kuchni. Wspina się na krzesło i zaczyna szperać w kredensie. Znajduje pudełko miodowych płatków, zanurza w nim rękę i wyciąga jeden. Kładzie sobie na język, rozkoszując się smakiem.
- Chcesz śniadanie? - pyta chłopak już mniej marudnym głosem. Hope grzechota pudełkiem płatków, na co Harry krzywi się.
- Zjedz je przynajmniej z mlekiem.
- Takie są lepsze. - mówi stanowczo, lecz gdy chłopak lekko popycha ją w stronę lodówki, podchodzi i wyjmuje litrowy karton tłustego mleka.
- Jakie masz na dzisiaj plany? - pyta dziewczynka.
- Jeżeli chcesz, możemy przejść się na spacer... - mówi Harry. Nagle dopada ją ból, a odpowiedź zatrzymuje się w gardle.
   Niedobrze.
   Gwałtowny, skręcający ból sprawia, że zgina się w pół. Karton mleka wypada jej z rąk, a wszystko robi się szare.

***

- Hope! - słyszy głos któregoś z chłopców, ale nic nie widzi. Kuchenną podłogę przysłaniają czarne plamy. - Hope, nic ci nie jest? - Teraz czuje czyjeś dłonie zaciskające się na jej ramionach. Ból ustępuje i zaczyna widzieć.
   Kiedy się prostuje, zauważ przed sobą Zayna. Skąd on się tu wziął? Twarz ma prawie bez wyrazu, lecz dostrzega w jego oczach troskę. To Harry potrząsał jej ramionami. Liam przygląda jej się z niepokojem.
- Nic ci nie jest? Co się stało?
- Nie... wiem. - Hope rozgląda się i zakłopotana wzrusza ramionami. Czuje się już lepiej i woli, żeby przestali się tak na nią gapić. Żeby poradzić sobie z bólem, trzeba go ignorować.
- To tylko głupi ból brzucha. Pewnie coś mi zaszkodziło.
- Bolało cię już w zeszłym tygodniu, prawda? To taki sam ból? - Harry spogląda zdziwiony na Zayna.
- Czemu mi nie powiedziałeś?! - Puszcza ramiona dziewczynki i odwraca się w jego stronę.
- Powiedziała mi, że jest po prostu głodna. - syczy mulat.
- Uspokójcie się. - mówi stanowczo Liam. - Daisy, odpowiedz.
- Tak jakby... - gra na zwłokę. - ale...
   Chłopakom nie trzeba więcej. Wszyscy podnoszą się w górę.
- Jedziemy do szpitala.

***

   Siedzą w samochodzie. Liam prowadzi, miejsce koło niego zajmuje Zayn. Z tyłu Hope i Harry. Louis i Niall jeszcze śpią.
   Teraz, kiedy patrzy na Harry'ego, na jego wyraźny, nieruchomy profil i kręcone ciemne włosy na czole, odnosi wrażenie, że oprócz troski trapi go coś jeszcze.
- Jesteś smutny. - mówi. Chłopak spogląda na nią zaskoczony.
- Nie, Hope, nie jestem. - odpowiada ze słabym uśmiechem, aby uspokoić dziewczynkę.
   Akurat, myśli.
- Nie martw się. - łapie jej drobną rękę.
- Haroldzie? - pyta cicho.
- Tak, skarbie?
- Ty też się nie martw. O mnie. - jej powaga porusza w nim czułą strunę. Jego uśmiech znika. Siedzą i po prostu patrzą sobie w oczy. Harry sprawia wrażenie niepewnego, niemal bezbronnego.
   Z trudem przełyka ślinę.
- Pewnie, że się martwię. Na tym polega przyjaźń? - pyta swobodnie.
   Hope wypuszcza powietrze z płuc.
- Racja. - mówi i obdarza go uśmiechem.
- Ale nie jesteś chora. Po prostu ktoś musi cię zbadać. Lekarz da ci antybiotyk albo coś innego... wielką strzykawką. - mówi złośliwie.
- Zamknij się. - odpowiada z uśmiechem.
   Pół godziny później grzecznie leży w gabinecie doktora. Pomimo tego, że Harry podał się za jej brata, nie pozwolono mu wejść z nią do pomieszczenia. Lekarz jest niski i pulchny. Emanuje z niego autorytet i poczucie zaufania.
- Tu cię boli? - pyta. Dziewczynka kiwa głową.
   Nagle palce lekarza zatrzymują się. Jego twarz zmienia wyraz. Hope wie, że to nie zatrucie.

***

- Potrzebne są dodatkowe badania. - oznajmia doktor. Ma opanowany głos, jednak Harry'ego ogarnia panika. Nie potrafi wytłumaczyć dlaczego. Czuje się, jakby lada moment pod jego nogami miała się otworzyć zapadnia.
- Po co? - pyta przełykając ślinę.
- Chcę wyeliminować kilka chorób. USG mi w tym pomoże. Hope ma powiększony woreczek żółciowy. - Harry uspokaja się. Nie kojarzy, do czego jest woreczek żółciowy, ale coś o tak głupiej nazwie nie może pełnić żadnej ważnej funkcji.
- Badania można wykonać w pawilonie czwartym. Proszę wrócić z wynikami.
   Kiedy wychodzą z gabinetu, Harry mierzwi dziewczynce włosy.
- No, Daisy? Coś znowu nawyrabiała?
   Hope uśmiecha się figlarnie.
- Może będę mieć operację i zostanie mi fajna blizna. - żartuje, aby rozśmieszyć chłopaka.
- Miejmy nadzieję, że nie. - mówi chłopak, wcale nie rozbawiony.
   Szpital okazuje się rozległym budynkiem z prostymi ścianami i dużymi oknami. Kiedy Hope znika za drzwiami gabinetu USG, Harry postanawia przejść się do bufetu. Zamawia kawę i siada przy jednym ze stolików. Nie ma tam dużo ludzi. Jedynie dziewczyna. Niewiele starsza od Hope. Jest ładna, ma delikatny makijaż i fajną bandanę, która jednak nie do końca ukrywa brak włosów.
   Harry'ego ogarnia współczucie. Ta dziewczyna jest poważnie chora. To miejsce jest właśnie dla takich osób - poważnie chorych. Nie dla radosnej i pełnej życia Hope.
- Pan Styles? - Harry podnosi głowę. W przejściu stoi młoda pielęgniarka. - Doktor Hammond chce z panem rozmawiać.
   Serce bije mu mocno. Nie szybko, a mocno. Bum bum bum. Wstrząsając całym ciałem.
   Doktor wygląda... zbyt spokojnie. Spokój podszyty jest napięciem.
   O Boże, myśli Harry. Coś jest nie tak.
- Nie ma powodów do paniki. - zaczyna lekarz, a chłopaka momentalnie ogarnia jeszcze większa panika. Jego dłonie przywierają do skórzanej poręczy fotela. - Chcę wykonać kilka dodatkowych badań. ERCP i tomografię. Muszę wiedzieć tylko, czy Hope coś dzisiaj jadła.
- Jeden płatek kukurydziany. - odpowiada natychmiast Styles.
- Cóż, uznajmy to za nic.
- Tak właściwie, co jej jest? - pyta drżącym głosem. Doktor nie odpowiada od razu. Spogląda na swoje biurko pokryte licznymi papierami.
- Nie wiemy, czy w ogóle coś jej jest. - odpowiada w końcu
- Ale jest podejrzenie? Przecież musicie coś podejrzewać. - zaczyna się denerwować. Bierze głęboki wdech. - Chcę tylko znać prawdę. Jestem... jestem jej bratem i mam prawo wiedzieć, czego szukacie.
   Zagalopował się. Tak naprawdę, chce wiedzieć coś innego. Potrzebuje otuchy, zapewnienia, że szukają jakiejś banalnej choroby i że nic złego się nie wydarzy.
   Niestety, nie było mu dane tego usłyszeć.
- Tak, ma pan prawo wiedzieć. - mówi powolnym głosem doktor. - Od początku niepokoję się o trzustkę Hope. To co tam się dzieje, może spowodować zmiany w innych organach. Wyniki USG są dość nietypowe...
- Co znaczy nietypowe? - pyta i z trudem przełyka ślinę.
- To wszystko jest na razie wstępne... - Doktor zauważa jego minę i niechętnie ciągnie dalej. - Badanie wykazało, że jest coś w trzustce. Coś, czego tam być nie powinno. Dlatego chcemy zrobić inne badania, one dadzą nam pewność. Ale...
- Coś, czego nie powinno tam być? Ma pan na myśli... nowotwór? Raka? - Dziwne, jak bardzo trudno jest wypowiedzieć mu te słowa.
Doktor skina głową.
- Tak. Raka.

________________________________________

Wiem, nienawidzicie mnie. Jestem podłą suką.
Publikacja jest ustawiona, więc pewnie w tym momencie pakuję się do Polski.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ


Chcę rozwiać kilka wątpliwości:

1. Notki w pamiętniku w tej fazie (oraz w fazie pierwszej) należą JEDYNIE do Harry'ego
2. Jeżeli ktoś zastanawia się, skąd Sierra miała kartkę z dziennika Harry'ego polecam wrócić do Rozdziału IV Fazy pierwszej(klik)

Kocham, xxx
Cinna

11 komentarzy:

  1. Dopiero tu wpadłam, więc może zacznę:
    Twój blog jest jak... (tak wiem zabrzmi banalnie) nartkotyk. Chcę teraz dostać pięć tysięcy dwanaście siedemset rozdziałów.
    Chcę czytać o Harrym, Sierrze, Hope, Louisie, Liamie, Zaynie czy nawet Niallu z twoich rąk. Cudownie utalentowanych rąk.
    To czym połączyłaś Sierre i Harry'ego jest.. specyficzne? Tak. Specyficznie cudownie zajebiście świetne. Opowiadanie jest lekkie jak pióro i płynne jak rzeka.
    Kocham cię z całego serca, mimo to, że nigdy jeszcze nie przyszło mi cię poznać.
    Szalenie dziękuje za wprowadzenie mnie w tak cudowny świat.
    Jestem twoją dłużniczką.

    Kochająca,
    Janelle.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, tak, tak. Masz rację. Nie lubię cię. Jak mogłaś coś takiego zrobić?! Błagam cię, niech ona nie będzie miała raka. Tak nie może być! No dobra, już mi przeszło. Rozdział rewelacyjny. Nigdy nie spodziewałabym się czegoś takiego. Zaskakujesz i bardzo dobrze, bo nie jest nudno. Jak już mówiłam, kocham to opowiadanie. Jest jedyne w swoim rodzaju. Pisz szybko kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O noooł, tak nie może byc. Ta biedna malutka istotka nie może być przecież śmiertelnie chora :( to złamie chłopakom serce :c booże boję sie no. Oby wszystko poszło dobrze, ale życie to nie bajka i zawsze musi się coś komplikować, więc jestem pewna, że wymyślisz dla nas coś ekscytującego, co niekoniecznie nas zadowoli - oczywiście pod względem chorób, bo wszystko co wymyślasz nas zadowala i uwielbiamy tego bloga<3 czekam na kolejny!:*

    OdpowiedzUsuń
  4. O Boożee ! Zawsze raguję tak samo na twój rozdział. Przepraszam , że pisze krótkie kometarze ale jakoś nie mam siły pisać dłuższych. To przez ciebie.
    Ty potworze ! Chcesz zabić Hope ! Pff !!

    ~Mala Mi

    OdpowiedzUsuń
  5. z każdym odcinkiem to się staje coraz lepsze, chociaż czasami zdarza mi się pogubić, bo jest tu naprawdę wiele wątków :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak mogłaś?! Nie wybaczę Ci tego! Ale i tak kocham tego bloga xD
    RR->Never Grow Up <3

    OdpowiedzUsuń
  7. jest coraz ciekawiej :D świetne :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Sama nie wiem co mam tu napisać. Patrzę się w to głupie puste pole i nie wiem co mam zrobić, żeby je zapisać. Takie małe dziecko, niewinne, cieszące się życiem może być chore na raka! Jak na pozytywistkę przystało mam nadzieje, że po dalszych badaniach okaże się, że to zwykła pomyłka. Błagam!
    Jest jeszcze jedna rzecz, o której muszę wspomnieć. Z każdym nowym rozdziałem coraz bardziej podoba mi się twój styl pisania :)
    Nie mogę doczekać się next'a. Błagam niech ona nie będzie poważnie chora!

    your-last-first-kiss-1d.blogspot.com
    pleaseloveme-1d.blogspot.com
    starlight-inspirations.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Z góry przepraszam że teraz dopiero komentuję, lecz niestety pewne problemy przeszkodziły mi w czytaniu i nadrabiam to dopiero teraz. No ale tak ogółem czytając komentarze, widzę że niektórzy są niezadowoleni z faktu raka itd. Szczerze? Rewelacja że ma tą chorobę. Nie, nie jestem porąbana. Ostatnio za dużo było słodkości, dlatego bardzo się cieszę że opowiadanie wróciło do realizmu. Z jednej strony żal mi Hope, ale z drugiej głos krzyczy że nie może się doczekać jak umrze. Co się ze mną dzieje... :D Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  10. Omg O.o
    Tak wiem, komentuję stary rozdział, ale zaczęłam dzisiaj czytać i nie mogę się powstrzymać.
    Tak bardzo intensywnie odnoszę wrażenie, że ten rozdział był inspirowany 1 częścią książki Świat Nocy, czyli "Dotyk wampira".
    Nawet scena
    "Czy Hope coś dzisiaj jadła?
    Jeden płatek kukurydziany"
    czy
    "Zjedz je chociaż z mlekiem
    Niee, takie są lepsze"
    są jak dla mnie kompletnie z tej książki :D
    Hope to Poppy, Hazz to taki jakby James.. XD
    Dam sobie RĘKĘ UCIĄĆ, że pisałaś ten rozdział z myślą o ŚN, bo inaczej być ni może :D
    No nic, ogólnie to twój jest ZAJEBISTY, lepszego nie widziałam :D
    Zaraz lecę dalej xD

    OdpowiedzUsuń
  11. MAsz wspaniały blog. Jesteś wspaniała. Oczywiście musisz komplikować życie naszego biednego Harolda ;( A ja tak polubiłam Hope! Zaczęłam żyć życiem bohaterów. W szkole siedzę i tylko czekam, aż wrócę do domu i przeczytam kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń