There's nothing left, i used to cry.
My conversation has run dry.
That's what goin' on.
Nothing's fine.
I'm torn.*
Harry kreśli teksty piosenek które wykonywali razem z chłopakami w xfactorze. Zawsze mu to pomagało. Wystukuje nerwowy rytm długopisem, o niebieskie, plastykowe krzesełko. Ile zajmuje nastawienie kostki? Nachyla się i przeciera twarz. Alkohol zaczyna swoje spustoszenie i miesza chłopakowi w głowie.
Białe drzwi otwierają się, a Harry momentalnie podskakuje na równe nogi. Odrobinę za szybko, ponieważ czuje zawroty głowy.
- Dobrze kochaniutka, oddaję cię w jego ręce. - mówi pielęgniarka i klepie Sierrę serdecznie po ramieniu. Dziewczyna posyła jej błagalne spojrzenie, na co Harry śmieje się cicho. Widzi, że dziewczynie sprawia trudność poruszanie się o kuli, dlatego szybko łapie ją pod wolne ramie. Sierra zaskoczona wyrywa rękę z objęć Harry'ego. Chłopak jednak uprzedza jej wywód.
- Masz zamiar się teraz o to kłócić? - Blondynka zaciska usta. Harry obejmuje ją ramieniem i kieruje w stronę wyjścia.
- Masz zamiar się teraz o to kłócić? - Blondynka zaciska usta. Harry obejmuje ją ramieniem i kieruje w stronę wyjścia.
***
- Wiesz co? - pyta Harry dziesięć minut później. - Czułbym się lepiej w tym związku, gdybyś nie traktowała mnie jako chłoptasia do pomocy. - Śmieje się po czym sapie cicho. Dziewczyna jest cięższa niż mu się wydaje. Serce Sierry zabiło szybciej, kiedy usłyszała w myślach, że on przecież powiedział "w związku".
Nie ma śmiałości na niego spojrzeć. Przecież nie o to mu chodziło. Bo to, no wiecie, oznacza przyjaźń czy nie wiadomo co. A on traktuje ją jak dziecko. Jak młodszą siostrę. A Harry... to przecież...
- Nie mam kogo w tej chwili poprosić. - duka.
- Racja. - Harry opiera ją o maskę samochodu i wyciąga z kieszeni kluczyki.
- Co to to nie! - wykrzykuje. Harry spogląda na nią zdziwiony. - Nie pozwolę ci prowadzić.
- Bo?
- Bo jesteś pijany! Wlałeś w siebie z pięć piw. - Chłopak przewraca oczami.
- Okay, świętoszko. Ty wypiłaś jedno, więc wskakuj za kółko. - Rzuca jej kluczyki, które dziewczyna łapie w locie.
- A kostka? - pyta podnosząc jedną brew do góry - Jest skręcona.
- Włączę automat. - Wzrusza ramionami i otwiera jej drzwi kierowcy.
- Ale... ale ja nie umiem prowadzić. - mówi i odwraca wzrok.
- Chyba żartujesz. - odpowiada Harry. - Masz szesnaście lat i nie masz prawka? - Dziewczyna nie reaguje. Słyszy tylko świst wypuszczanego powietrza z płuc bruneta.
- Dzwonię po taksówkę.
***
- Wchodzisz czy nie mała, noc mija. - mówi Harry.
- Mała to jest twoja pała, ja jestem niska - mruczy cicho, lecz chłopak ignoruje jej uwagę i poprawia trzymane w rękach torby. Sierra naciska klamkę. Maca ścianę w poszukiwaniu włącznika.
- Zayn? - Harry przeciska się do środka. Dziewczyna słyszy brzdęk szkła i siarczyste przekleństwo. Wreszcie odnajduje włącznik i zapala światło.
- O - mówi zaskoczona. Na podłodze wala się kilka pustych butelek po alkoholu. Kopie stopą w szklaną karafkę z której wypływa ciemno-różowy płyn wprost na białą wykładzinę. - Przegapiliśmy niezłą wiksę.
Harry upuszcza torby i rusza w stronę części którą zajmuje Zayn. Dziewczyna wzdycha, podskakuje o kulach po torby i zgarnia je z podłogi.
- ... trzeba świętować! - słyszy zduszony głos Zayn'a, zza cienkiej drewnianej powłoki. Nie chce podsłuchiwać, no dobra, może chce, ale i tak ciężko jest nie usłyszeć ich wymiany zdań.
- Poszedłeś tam? Popierdoliło cię?! - Słyszy przepełniony wściekłością szept. Harry stara się nie wybuchnąć. Krzywi się na dźwięk rozbitej butelki.
Zza drzwi wydobywają się dźwięki kłótni i kilka niezrozumiałych obelg. Nim się orientuje, Harry otwiera drzwi z trzaskiem. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że stoi tak blisko. Chłopak mrozi ją wzrokiem, lecz nic nie mówi, ponieważ dzwoni jego telefon. Rusza w stronę łazienki, a Sierra oddycha z ulgą.
Kuleje i popycha dłonią drzwi.
- Byłeś u swoich rodziców? - pyta prosto z mostu i opiera się o framugę drzwi. Zayn klepie krawędź łóżka na którym obecnie jest rozłożony. Z każdym krokiem dziewczyna czuje mocniejszy odór alkoholu. Siada ostrożnie na posłaniu.
- Powiedzieli, że albo wracam do domu i jestem znowu tym grzecznym islamskim chłopcem, albo mam nie przekraczać więcej progu i c h domu. - mamrocze tak, że Sierze ciężko jest go zrozumieć. Zaskakuje ją otwartość chłopaka. Przecież tak na prawdę kompletnie jej nie zna. Może to wyczuwalna ilość alkoholu pędząca w żyłach chłopaka?
- A ty co na to? - Przełyka głośno ślinę. Chłopak śmieje się gorzko.
- Obowiązuje mnie kontrakt. Nic nie zrobię. - odpowiada jej łamiącym się głosem. Sierra zaciska szczękę i sztywnymi dłońmi obejmuje chłopaka. On zaciska powieki i odrobinę nie poradnie odwzajemnia jej gest.
- Mała to jest twoja pała, ja jestem niska - mruczy cicho, lecz chłopak ignoruje jej uwagę i poprawia trzymane w rękach torby. Sierra naciska klamkę. Maca ścianę w poszukiwaniu włącznika.
- Zayn? - Harry przeciska się do środka. Dziewczyna słyszy brzdęk szkła i siarczyste przekleństwo. Wreszcie odnajduje włącznik i zapala światło.
- O - mówi zaskoczona. Na podłodze wala się kilka pustych butelek po alkoholu. Kopie stopą w szklaną karafkę z której wypływa ciemno-różowy płyn wprost na białą wykładzinę. - Przegapiliśmy niezłą wiksę.
Harry upuszcza torby i rusza w stronę części którą zajmuje Zayn. Dziewczyna wzdycha, podskakuje o kulach po torby i zgarnia je z podłogi.
- ... trzeba świętować! - słyszy zduszony głos Zayn'a, zza cienkiej drewnianej powłoki. Nie chce podsłuchiwać, no dobra, może chce, ale i tak ciężko jest nie usłyszeć ich wymiany zdań.
- Poszedłeś tam? Popierdoliło cię?! - Słyszy przepełniony wściekłością szept. Harry stara się nie wybuchnąć. Krzywi się na dźwięk rozbitej butelki.
Zza drzwi wydobywają się dźwięki kłótni i kilka niezrozumiałych obelg. Nim się orientuje, Harry otwiera drzwi z trzaskiem. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że stoi tak blisko. Chłopak mrozi ją wzrokiem, lecz nic nie mówi, ponieważ dzwoni jego telefon. Rusza w stronę łazienki, a Sierra oddycha z ulgą.
Kuleje i popycha dłonią drzwi.
- Byłeś u swoich rodziców? - pyta prosto z mostu i opiera się o framugę drzwi. Zayn klepie krawędź łóżka na którym obecnie jest rozłożony. Z każdym krokiem dziewczyna czuje mocniejszy odór alkoholu. Siada ostrożnie na posłaniu.
- Powiedzieli, że albo wracam do domu i jestem znowu tym grzecznym islamskim chłopcem, albo mam nie przekraczać więcej progu i c h domu. - mamrocze tak, że Sierze ciężko jest go zrozumieć. Zaskakuje ją otwartość chłopaka. Przecież tak na prawdę kompletnie jej nie zna. Może to wyczuwalna ilość alkoholu pędząca w żyłach chłopaka?
- A ty co na to? - Przełyka głośno ślinę. Chłopak śmieje się gorzko.
- Obowiązuje mnie kontrakt. Nic nie zrobię. - odpowiada jej łamiącym się głosem. Sierra zaciska szczękę i sztywnymi dłońmi obejmuje chłopaka. On zaciska powieki i odrobinę nie poradnie odwzajemnia jej gest.
***
- Nie mam pojęcia, czy cię pochwalić czy zbesztać, Styles. - słyszy w słuchawce. - Chociaż chyba jestem zadowolony. Znowu będzie o tobie głośno w gazetach.
- Tylko po to dzwonisz? - pyta zdenerwowanym głosem Harry i zaciąga się papierosem. Smolisty dym wypełnia jego płuca.
Śmieszne, bo nigdy nie palił. Zaczął dopiero w tym tygodniu, częstowany ciągle przez Sierrę, która bez dziennej dawki nikotyny nie może normalnie funkcjonować.
Śmieszne, bo nigdy nie palił. Zaczął dopiero w tym tygodniu, częstowany ciągle przez Sierrę, która bez dziennej dawki nikotyny nie może normalnie funkcjonować.
- Dzwonię, żeby ci przypomnieć, że to j a decyduję z kim się spotykasz, to j a decyduję z kim się fotografujesz i gdzie wyjeżdżasz! - Zaciska szczękę. - A tu dowiaduję się, że mój Hazza wyjechał sobie z Zayn'em na wycieczkę!
- Robię to co mi kazałeś, Higgins. - syczy przez zęby. - Przywracam zespół do porządku.
- Dlatego nie jestem na ciebie tak bardzo zły. - Jego ton zmienia się o 360 stopni. Harry nienawidzi tych jego huśtawek nastrojów. Doprowadza go to do szału - Nie wiem kim jest ta dziewucha z którą dałeś sobie zrobić zdjęcie, ale nie chcę jej widzieć więcej na oczy. Tak po za tym, włącz twittera. Wszystkim odbija i chcą dowiedzieć się jak ma na imię słodka blondyneczka którą tak kurczowo trzymałeś za rękę. - cytuje z rechotem Paul do słuchawki.
- Ją zostaw w spokoju. - zaciska ręce w pięści. Złość ogarnia go jeszcze bardziej
- Och, nic się nie martw. Dopóki nie wchodzi mi w drogę, nic dla mnie nie znaczy. - zapewnia go z obleśnym śmiechem. Harry wzdryga się na sam jego dźwięk. - A tak w ogóle, mam dla ciebie niespodziankę. Zadzwoniłem do kilku ludzi. Ups i chyba napisałem co nie co na twitterze... No nic.
- O czym ty pierdolisz, Paul? - pyta Harry i wrzuca peta do muszli.
- Spójrz przez okno, kochaniutki. - I rozłącza się. Chłopak momentalnie odsłania drewniane rolety i klnie siarczyście. Przed hotelem stoi o g r o m n y tłum, wymachujący transparentami które zapewniają o dozgonnej miłości do chłopaków.
- No to mamy przejebane.
***
- O, cholera - szepcze dziewczyna przeglądając na laptopie Harry'ego, którego pożyczył jej wczorajszego wieczora, swój ulubiony portal plotkarski. Na głównej stronie widnieje ogromne zdjęcie jej (na szczęście z twarzą zasłoniętą obszernym kapturem) ściskającą kurczowo dłoń prowadzącego ją Styles'a.
Zrywa się z łóżka i obejmując komputer, biegnie do salonu.
Zrywa się z łóżka i obejmując komputer, biegnie do salonu.
- Harry, widziałeś... - dziewczyna zauważa Harry'ego, który opiera się o marmurowy parapet, zaciskając palce aż do zbielenia kłykci i wpatruje się uważnie w widok za oknem.
- Wyjeżdżamy jutro rano. - mówi i odchodzi od szyby.
- Co? Ale czemu? - Sierra podchodzi do miejsca które przed chwilą zajmował loczek i otwiera szerzej oczy. - O-JA-PIER- DO-LE.
***
Harry rzuca jej kluczyki.
- I co, że mam na was czekać kilka godzin? - Podnosi jedną brew kręcąc kółeczkiem od kluczy na palcu.
- Postaramy się to załatwić jak najszybciej - mruczy Harry i zakłada na nos swoje niezbędne czarne Ray bany. Sierra przygląda mu się uważnie kiedy wiąże buty. Nigdy nie zwraca większej uwagi na to, co ma na sobie chłopak. Postanawia nadrobić straty i aż bezczelnie lustruje go od stóp do głów, korzystając z tego, że jest zajęty. Dziś ubrał czarny, lekko rozciągnięty sweter z ledwo zauważalnym logiem Tony'ego Hilfiger'a na lewej piersi i granatowe spodnie. Sierra zauważa, że dobrze mu w ciemnych kolorach.
- Nie zapomnij założyć kaptura i okularów. - upomina ją chłopak. Dziewczyna wzdycha ciężko, lecz wykonuje jego polecenie. Zayn wchodzi do pokoju i podaje Sierze czerwony plecak, który dziewczyna zarzuca na ramię.
- No już, zmiataj. - mówi i mierzwi kawałek wystającej spod kaptura czupryny.
- Jeszcze raz mnie dotknij Malik, a stracisz rękę! - grozi dziewczyna i odwraca się na pięcie w stronę drzwi. Do wyjścia odprowadza ją chichot mulata.
***
Wychodzą przed hotel. Mają udawać, że idą pozwiedzać miasto. Takie dostali instrukcje w SMS'ie od Paula. Harry lustruje tłum. Choć siedzi już w tym dwa lata, ciągle nie do końca przyzwyczaił się do wrzeszczących, piszczących i płaczących tłumów nastolatek. Na początku nawet próbował z nimi rozmawiać, obecnie pstryka sobie zdjęcie i ucieka gdzie pieprz rośnie. Powód? Strach przed utratą słuchu.
Przykleja na twarz uśmiech i macha tłumowi.
***
Sierra po chyba milionowej dziwacznej pozie na tylnym siedzeniu samochodu, uznaje, że niepotrzebny jest jej już żaden podręcznik kamasutry. Śmieje się ze swojej głupoty i nabiera ochoty na zapalenie papierosa. Sięga po plecak i wyciąga z niego paczkę czerwonych Marlboro Krzywi się na widok dwóch ostatnich fajek. Pomimo zakazu chłopaków, wygrzebuje się z samochodu i zatrzaskuje drzwi z ogromnym bólem zdrętwiałego ciała i ciągle kującej kostki.
Wkłada rulonik do ust i szpera w szortach które podwędziła Harry'emu. Wyciąga czarną plastykową zapalniczkę w zabawne, komiksowe wzorki. Zapala i zaciąga się dymem, który powoli zalewa jej płuca przyjemnym mrowieniem i drapaniem w gardle. Opiera się o drzwi samochodu, odciążając prawą nogę i wypuszcza dym odchylając głowę do tyłu. Postanawia trochę rozprostować kości i przejść się po zapełnionym parkingu.
Może jednak powinna posłuchać rady chłopaków.
***
- Długo jeszcze mamy odwalać tę szopkę? - pyta Harry wciskając ręce do kieszeni. Zayn spogląda na zegarek.
- W sumie możemy już wracać. Sierra będzie wkurzona. - brunet kiwa głową i z pod okularów obserwuje Malika. Wie, że czeka ich poważna rozmowa. Ale jeszcze mają czas. Żal i poczucie winy tyle siedziało w chłopaku, że kilka dni nie zrobi mu większej różnicy.
***
- Hej - Dziewczyna odwraca się tak gwałtownie, że końcówka spalonego papierosa opada na jej luźną koszulkę. Przeklina i strzepuje popiół który zostawia kilka ciemnych śladów na jej ubraniu. Podnosi wzrok i widzi przed sobą wysokiego chłopaka, sprawiającego wrażenie niewiele starszego od Harry'ego czy Zayna. Ma włosy ścięte na jeżyka, a ubranie brudne i zniszczone. Czyli jeden z tych bezdomnych, zamieszkujących parkingi luksusowych hoteli, czatujących na zirytowanych bogaczy.
- Poratujesz kilkoma funtami? - Nie myliła się. Posyła jej przyjazny uśmiech. Cóż, coś w jej głowie podpowiada jej, że nie do końca można nazwać tego osobnika przyjacielskim i niegroźnym.
- Poratujesz kilkoma funtami? - Nie myliła się. Posyła jej przyjazny uśmiech. Cóż, coś w jej głowie podpowiada jej, że nie do końca można nazwać tego osobnika przyjacielskim i niegroźnym.
- Sorry, nie mam przy sobie kasy. - mówi z papierosem w ustach i kieruje się tak szybkim krokiem na jaki pozwala jej obandażowana kostka, w stronę samochodu.
- No nie bądź taka. - Zamyka jej dłoń w żelaznym uścisku. - Musisz mieć coś przy sobie, wyglądasz na taką.
Wyrywa rękę gwałtownym ruchem.
- Powiedziałam, że nie. - syczy agresywnie.
- Daj, sprawdzę. - Chwyta ją i odwraca w swoją stronę.
- Odwal się! - krzyczy mu prosto w twarz. On zatyka jej usta brudną, lepką dłonią. Robi jej się niedobrze na samą myśl czego musiała dotykać ta ręka.
Dziewczyna czuje strach, ale reaguje natychmiastowo. Pomimo obrzydzenia zaciska zęby z całej siły na wewnętrznej stronie dłoni chłopaka.
- Kurwa, jesteś pojebana! - Wykrzykuje i popycha ją z całej siły. Sierra opada na beton uderzając o niego całą powierzchnią pleców i czuje tępy ból przepływający wzdłuż kręgosłupa. Pomimo tego, próbuje podnieść się do góry, co kończy się jedynie głośnym plaskiem. Dopiero gdy jej policzek zapłonął, zdaje sobie sprawę, że to jej skóra w zetknięciu z dłonią chłopaka wydała tak nieprzyjemny odgłos. Dźwięczy jej w uszach.
- Suka. - mówi wściekłym szeptem i przymierza się do kopnięcia Sierry. Dziewczyna zaciska powieki przygotowana na nową dawkę bólu, lecz zamiast tego, słyszy zmartwiony głos.
- Sierra?! - Momentalnie ożywia się. Kiedy mężczyzna zauważa biegnących w ich stronę dwóch wysokich chłopaków, momentalnie zabiera się za ucieczkę.
Zayn klęka koło niej, a Harry puszcza się w pogoń za menelem.
- Jezu, nic ci nie jest? - pyta mulat przerażonym głosem i pomaga jej wstać.
- N... nie. - odpowiada roztrzęsiona.
- Z kostką wszystko okay? - kiwa głową. Rozgląda się wokoło.
- Gdzie Harry? - pyta i próbuje stanąć o własnych siłach, lecz uniemożliwia jej to ból pleców i kostki, więc łapie się kurczowo przedramienia Zayn'a.
- Pobiegł za tym chujem. Chodź, idziemy do samochodu.
***
- Jak było? - pyta dziewczyna, kiedy Zayn odgarnia jej włosy by zobaczyć coraz bardziej siny policzek.
- Pytasz jak było na spotkaniu z fanami, chociaż chwilę temu zaatakował cię jakiś pojeb? - parska śmiechem Zayn.
Dziewczyna wzrusza ramionami.
- Jesteś niemożliwa. - Kręci głową i przykłada zimny kompres wyciągnięty z samochodowej apteczki. Sierra krzywi się. - Wybacz. - szepcze Zayn.
Po dwudziestu minutach w polu widzenia dwójki pojawia się Harry. Ramiona ma uniesione do góry, szczękę zaciśniętą. Klatka piersiowa opada w rytm przyśpieszonego oddechu. Ciekawe jak długo gonił tego chłopaka. Sierra spodziewa się pytania o jej stan zdrowia, więc zaskakuje ją reakcja chłopaka.
- Mówiłem ci, kurwa, żebyś się nie ruszała z tego pierdolonego samochodu! - krzyczy. Sierra krzywi się ponownie, tym razem nie z bólu, a z aż namacalnej wściekłości Stylesa. Nawet Zayn wzdryga się na dźwięk ostrych słów chłopaka. - Mogłabyś raz przyjąć do wiadomości to co mówię i nie wpakowywać się kolejny raz w jakieś gówno!
Sierra zaciska szczękę. Była zła. Nie na Harry'ego, ale na samą siebie. Za to, że oczy zaczęły ją palić i zachodzić łzami. Odwraca głowę i zakrywa twarz grzywką.
Po parkingu roznosi się świst wypuszczanego powietrza. Czuje na sobie wzrok bruneta. Jeszcze kilka sekund słyszy nerwowe szuranie o asfalt podeszwami conversów, a już po chwili czuje zimne palce odgarniające włosy z jej policzka.
Podskakuje. Nie ze strachu, a z zaskoczenia, co Harry bierze pewnie za to drugie, ponieważ krzywi się i waha przed założeniem kosmyka włosów za ucho Sierry.
Więc robi to sama.
Odsuwa kompres, ukazując twarz chłopakowi.
- Jesteś wielkim skupiskiem pecha. Zamiast inwestować w ubrania, powinienem ci kupić zapas podków i czterolistnych kończyn. - mówi cicho, a Sierra parska śmiechem. Sytuacja momentalnie się rozładowywuje.
Znowu jest okay.
***
Jadą autem jedną z głównych ulic Londynu. Po drodze odstawili Zayna pod hotel, ponieważ Harry zapowiedział, że ma jeszcze coś do załatwienia na mieście po odwiezieniu Sierry do domu.
- Nie dogoniłem tego kutasa. - mówi nagle, przecinając panującą od kilku minut ciszę.
- I dobrze. - odpowiada Sierra zagłębiając się w skórzanym zagłówku. Harry spogląda na nią zaskoczony. - No co, pewnie i tak prawie się zsikał ze strachu po tym jak zobaczył twoją napakowaną sylwetkę. - kuje go w ramię, na co oboje wybuchają śmiechem.
Harry parkuje na podjeździe domu Sierry. Wokół panuje mrok, jedynie migająca delikatnym światłem latarnia wyznacza ścieżkę w stronę metalowej furtki. Sierra wyplątuje się z pasów i wychodzi z samochodu. Ze zdziwieniem spogląda za siebie, kiedy słyszy ponownie zatrzaskujące się drzwi.
- Hm... chcesz wejść? - pyta zakłopotana.
- Lepiej nie. - odpowiada cicho. - Sierra... - Kręci głową, a loki muskają mu twarz. - Nie powinienem tu nawet stać.
Lecz nie śpieszy mu się, żeby wrócić do samochodu.
- Ale stoisz. - rzuca wyzywająco. Chłopak spogląda na nią. Sierra zadbała o to, aby wszystko wyglądało dobrze. Złączone nogi, ręce splecione z przodu. Skromnie, tak jak powinno być.
Jest podekscytowana
Harry robi dwa kroki w jej stronę.
Jest podekscytowana
Harry robi dwa kroki w jej stronę.
- Nie chcę, żebyś do końca pobytu twoich rodziców w Stanach gdzieś wychodziła. Masz siedzieć w domu i nie wpuszczać nikogo do środka. Nie chcę znaleźć nekrologu o dziewczynie, która została zgwałcona w jakimś klubie. - Zniża głos i wlepia wzrok w jej siny policzek. - Nie dałbym sobie z tym rady. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?
Dziewczyna opuszcza wzrok i zaczyna bawić się swoimi palcami. Chłopak robi kolejny krok. Stoi tak blisko, że widzi czubki jego conversów.
- Sierra. Obiecaj mi.
- Nie mogę. - mówi. - Nie jestem dzieckiem.
Ujmuje jej podbródek. Cały świat zastyga. Czuje jakby jej serce przestało bić.
Jego usta są ciepłe i miękkie, a ich dotyk oszałamia i przeraża, sprawia, że czuje się niezręcznie. Jasne, całowała się z dużą ilością chłopaków, kilka z nich było nawet starszych od Harry'ego, ale... ale to jest coś innego. Całkowicie, nieprzyzwoicie innego.
Harry odrywa usta od jej warg. Rumieni się, robi jej się gorąco, tak bardzo gorąco... Chłopak przyciska czoło do jej czoła i wzdycha. Jego oddech owija jej twarz.
Tym razem to ona go całuje. Łapie zębami jego dolną wargę i przyciąga do siebie. Oplata jego kark dłońmi, a Harry łapie ją i podnosi do góry, tak, że opiera nogi o jego biodra, uważając na skręconą kostkę. W mgnieniu oka czuje na plecach zimną maskę samochodu, tak bardzo różną od ich nabrzmiałych, ciepłych i wilgotnych ust.
Harry odsuwa się, zostawiając ją siedzącą na karoserii samochodu.
- To... nie powinno się wydarzyć. - mówi tak, że czuje jego oddech na ustach.
- Na pewno nie. - Wzrusza ramionami. - Ale głupio byłoby, gdybyś nie pocałował mnie na pożegnanie.
Ich usta ponownie się stykają. To jest jak wybuch bomby atomowej. Harry głaszcze jej włosy, a drugą dłonią jeździ po odsłoniętym udzie. Wzdycha w jego usta, co powoduje jego zduszony jęk. O matko, on jęknął. Sierra czuje mrowienie na całej powierzchni skóry.
Ich języki wreszcie się stykają. Wilgotne, nie do końca pewne. Gdyby stała, pewnie ugięłyby się pod nią kolana. To już jest realne całowanie! Nie jakiś tam buziak na pożegnanie, a chęć czegoś większego, czegoś...
Kiedy Harry chwyta jej talię, odrętwiała opiera się plecami o szybę samochodu i myśli, że jeżeli teraz on się przysunie, a ona...
Lecz Harry robi potężny krok w tył i odwraca się do niej plecami. Zdezorientowana patrzy jak jego ramiona unoszą się i opadają w rytm przyśpieszonego oddechu.
- Dobra. - Odwraca się w jej stronę, lecz nadal stoi w bezpiecznej odległości. - To na pewno nie powinno się... Cholera, to nigdy, przenigdy nie powinno się wydarzyć. Słodki Jezu, Sierra masz szesnaście lat!
- Prawie siedemnaście - szepcze, czym naraża się na zmrożenie wzrokiem przez zielonookiego bruneta. - Nic się nie stało. - mówi. Pociera ramiona które zaczęły ją niemiłosiernie mrowić. Czuje w środku coś co wypełnia jej klatkę piersiową, coś na kształt... szczęścia? - Kompletnie nic.
Otwiera usta jakby chciał coś powiedzieć, lecz szybko je zamyka. Zaciska jeszcze pięści i trwa chwilę w takiej pozycji.
- Sierra...
- Przyjęłam
- Nie zapomnij zamknąć drzwi
I'm torn...*
I'm torn...*
_______________________________
PRZE-PRA-SZAM za tak długi rozdział, ale jestem z niego zadowolona i uważam, że WRESZCIE coś się w nim dzieje. Za tak krótkie notki w dzienniku musicie wybaczyć Harry'emu, ma teraz tyle na głowie! Sami pewnie widzicie, hahaha.
Nie wiem czy pasuje wam taki obrót wydarzeń, ale zapowiadam, że będzie jeszcze 32487239412 zwrotów akcji, więc przygotujcie się!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
z wieeeeelką miłością do każdego z was, xxx
Cinna
* Torn - Natalie Imbruglia
GE-NIAL-NE!!!
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałaś opowiadania z takim zainteresowaniem :3
Nie mogę się powstrzymać, ale to na końcu: awwwwwwww :3 xD
O rany. To jest zajebiste. Piszesz po prostu świetnie. To całe opowiadanie to jedna wielka bomba. To jest SUPER. Kompletnie nie spodziewałam się takiego obrotu akcji i bardzo dobrze. :) MASZ WIEEEELKI TALENT!!!
OdpowiedzUsuńjak zwykle świetnie! Trochę się zdziwiłam, wiesz... ten pocałunek itp. Mam nadzieję, że coś z tego wyniknie, choć jestem pewna, że to opowiadanie nie przerodzi się w tani romansik
OdpowiedzUsuńL.
Bez obrazy, ale chyba jesteś jakaś pierdolnięta jeśli myślisz, że to było za długie! To było wręcz idealne!
OdpowiedzUsuńJaram się ich pocałunkiem, więc nie jestem za bardzo w stanie napisać porządny komentarz + leży na mnie kot i utrudnia pisanie. Kocham cię! Weny, chęci i czasu ♥
GeNIALLne!!!!! Oby nie zapomnieli tego pocałunku... Czekam na next
OdpowiedzUsuńŚwietne, cudowne, zajebiste. Nie wiem jeszcze jakimi słowami mogę to opisać! Czekam z wytęsknieniem na następny!
OdpowiedzUsuńBoskie! Idealne! :) Masz naprawdę wielki talent! :P Ta akcja... coś niesamowitego.
OdpowiedzUsuńDawaj szybciutko kolejny! <3
Cudowny rozdział i podoba mi się taki obrót akcji.
OdpowiedzUsuńCzytam same bormance i przyzwyczaiłam się, że Harry jest zakochany czy całuje chłopaka i teraz po raz pierwszy od jakiś dwóch miesięcy czytam coś zupełnie innego. Troszkę obco się czuje, ale to nie przeszkadza temu że rozdział jest wspaniały.
Czekam już niecierpliwie na kolejny ;D
Pozdrawiam ^^
Jjejku! Wpadłam na tego bloga, bo chyba mnie o nim poinformowałaś. Tak bardzo jestem Ci za to wdzieczna! Jesteś tak bardzo specyficzna, a jednocześnie magiczna w tym co robisz. Pokochałam tą historię od pierwszego rozdziału i nawet teraz pamiętam jak przeczytałam o tym, żę Harry niby umarł i byłam strasznie zła na taki rozwój akcji, ale później na szczęście spotkała mnie ogromna radość po przeczytaniu kolejnych rozdziałów! Powiem szczerze, że Sierra, jest jedną z moich ulubionych bohaterach w różnego rodzaju tego typu opowiadań. No i główną rolę gra Harry, za co jestem bardzo wdzięczna, bowiem jest on moim ulubieńcem i również uwielbiam go w tej historii. Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej! Dodaję bloga do ulubionych i już teraz wiem, że jest on wysoko na liście moich ULUBIEŃCÓW! Na pewno będę wpadała codziennie wyczekując nowego rozdziału! Życzę duużo weny i kolejnych, tak wspaniałych pomysłów! buziaki :*:* / loveispleasure.blogspot.com / wishmeyourself.blogspot.com
OdpowiedzUsuńO jejuśku, przepraszam że dopiero teraz komentuję, ale ostatnio doszło mi dużo obowiązków, a ja muszę jeszcze nadrobić oceny :/ Przechodząc do tematu, rozdział jest świetny, czytałam już dawno tak że wiele powiedzieć nie mogę, bo z moją pamięcią coś poplątam. No więc, życzę weny, kocham, pozdrawiam i cokolwiek jeszcze :)
OdpowiedzUsuńNat <3
wow. już nie pamiętam jak tu trafiłam, dlaczego, skąd. moją uwagę przykuł ten tam, na górze. zazwyczaj nie czytam nic, co jest związane z Hazzą, bowiem bywam straszliwie zazdrosna, ale... sama nie wiem. oblałam wos i dzisiaj jest mi już wszystko jedno. zaczęłam czytać powyższy rozdział. tak od czapy, bez sensu, przecież nie znam histori, wcześniejszych nie czytałam. czytam. dziewczyna. czytam. z Harrym. czytam... na początku tylko przewracałam oczami. a potem bach.! końcówka. nienawidzę takich momentów. zawsze się złoszczę, łamie ołówki, nie wiadomo co jeszcze. a tu przeczytałam. słowo po słowie, zdanie po zdaniu, fragment po fragmencie, akapit po akapicie. i jest... wow. nic innego nie odda ogromu wrażenia, jaki wywarł na mnie ten fragment. taki pocałunek... niesamowite. i żadnych zniszczeń, żadnej złości. albo mnie już wyprało z emocji. i powiem Ci, masz wyjątkowy styl. jest taki inny, całkiem interesujący. ciekawy. szczerze gratuluję, bowiem to ogromny talent. nie zmarnuj go. także ten... moich wynurzeń końcówka. nie wiem co z nich wywnioskujesz, bynajmniej chciałam coś po sobie pozostawić. mam nadzieję, że Cię niczym tu nie zawiodłam.
OdpowiedzUsuńżyczę ogromu weny w dalszym pisaniu. pozdrawiam.! ;*
http://boy-from-bakery.blogspot.com/
Super,super po prostu to jest coś <3 Kocham tego bloga <3 Robi się co raz ciekawiej :D Czekam z niecierpliwością na następny rozdział :* Dużo czasu,weny życzę i do następnego :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie najlepszy rozdział. Hmm... Twoje opowiadanie jest po prostu genialne.
OdpowiedzUsuńWielkie dzięki za spam na moim blogu. Nie wybaczyłabym sb gdybym ominęła tak wielki talent.
ariel.
PS. Przepraszam za krótki komentarz. Przy ostatnim poście postaram się dodać dłuższy :)
O-JA-PIER-DO-LE. Wybacz za te pierwsze słowa ale po prostu tak jaram się tym rozdziałem że szok! To co tu napisałaś to coś tak bajecznego że... właściwie nie da się tego opisać. Po pierwsze masz wpierdol za przepraszam. Ten rozdział jest tak rewelacyjny, że jakbyś go skróciła to chyba bym cie zabiła. Po drugie z jednej strony cieszę się że Sierra i Harry coś ten teges, ale martwię się że Malik też coś do niej czuje. Szczerze, bez tych przekleństw ten rozdział nie miałby sensu. Cały czas powracam do ostatnich zdań i łapczywie czytam je ponownie. Piszesz istną magię! :) Dobra nie rozgaduję się już, pozdrawiam i czekam na dłuższe bardziej mnie jarające rozdziały :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj zaczęłam czytać twoje opowiadanie i jestem pod ogroooooomnym wrażeniem. Wooow! Pierwszy raz czytam takie opowiadanie i szczerze, to za to cię wielbię! Piszesz niesamowicie! Lecę czytać dalej! :D
OdpowiedzUsuńHA! widze że czytałaś wampiry z Morganville, pocałunek jest prawie identyczny jak ten w książce między Carlli a Shanem i jeszcze ten fragment "- Wiesz co? - Pyta Harry dziesięć minut później. - Czułbym się lepiej w tym związku, gdybyś nie traktowała mnie jako chłopaka do " to samo było tam XD Zauważyłam chyba jeszcze kilka innych podobnych fragmentów ale już nie pamiętam. Ciesze się że czytałaś tą książkę a myślałam że ona jest mało popularna w Polsce, a jednak myliłam się :D
OdpowiedzUsuń