24 maja 2013

Faza druga: Rozdział VI

[muzyka]

3 sierpnia 2012

   Przerwa w próbie. Okazało się, że jeszcze wszystko pamiętamy i oprócz braku jakiejkolwiek koordynacji ruchowej - teksty piosenek idą dobrze. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że to "wszystko" trwało jedynie dwa miesiące. 
Czuję się, jakby pół życia mignęło mi przed oczami. 
Z coraz większym obrzydzeniem patrzę na sytuację przede mną. Powinienem się cieszyć. Jestem pieprzonym egoistą. 
A co takiego widzę? Widzę Louisa i Liama wydzierającego się na cały głos przy przygrywce Nialla i Zayna, który jak zwykle przekomarza się z Lou, naszą fryzjerką. Na pierwszy rzut oka, wszystko jest świetnie. Każdy się uśmiecha, żartuje. Ale tylko ja potrafię zobaczyć najistotniejsze szczegóły. 
Zapadnięte policzki Zayna. 
Praktycznie niewidoczną już ranę na przegubie Louisa po wbitym wenflonie. 
Gojącą się malinkę na szyi Nialla.
Kilka dni temu cieszyłem się z takiego obrotu spraw, dzisiaj to wszystko wywołuje u mnie mdłości. 
Styles masz wahania nastrojów, to nie wróży nic dobrego. 

- Masz. - Harry podnosi wzrok. Pierwsze co widzi to uśmiechniętą twarz Car, a chwilę potem wielki papierowy kubek kawy ze starbucksa.
- Nie lubię kawy. - marudzi Styles.
- Och, cicho bądź. Przyda ci się. - mówi i opada na czarną kanapę, którą zajmuje brunet. - Więęęc...
Chłopak upija łyk ciemnego napoju. Krzywi się, ale czuje zastrzyk kofeiny pobudzający go do życia.
- ... jak myślisz, co wybrać na koncert? - pyta bawiąc się palcami. Caroline jest ich stylistką, już od czasów xFactora.
- I tak ubierzesz mnie w to, na co ty masz ochotę, Car. - mruczy Harry i odrzuca głowę do tyłu, przymykając oczy.
- Tu masz rację, ale Hazz, chciałam zapytać...
- ... czy wszystko ze mną okay i jak się czuję w związku z tym, że zespół się rozpada. - Na kilka sekund zapada złowroga cisza. Oczywiście względna, ponieważ reszta ciągle wydurnia się na środku sali.
- Zespół się nie rozpada, Harry. - mówi ciszej Caroline. Brunet parska. Oczami wyobraźni widzi, jak czarnoskóra kobieta rozgląda się w poszukiwaniu Paula. Gdyby usłyszał ich wymianę zdań, Car miałaby niemałe kłopoty.
- Jeżeli tak twierdzisz. - mówi i wstaje z kanapy, wylewając przy okazji kilka kropli smolistej kawy na biały t-shirt. Cicho klnie i rusza w stronę chłopaków.

***
- Co zrobisz?
- Z czym?
- Stary, za dwa tygodnie kończysz dziewiętnaście lat! - krzyczy Zayn, a Niall uśmiecha się zawadiacko.
- Musi być dużo lasek
- Kolorowe drinki... - dodaje Louis znad PSP.
- Limuzyna...
- Hej, nie rozpędzajcie się! - Liam wybucha śmiechem. - myślałem, żeby jechać z Danielle do Wolverhampton. - w samochodzie rozległy się jęki niezadowolenia.
- Nuuuuudaaaa! - drze się Niall
- Nasz Daddy się zaangażował. - Zayn łapie za policzek Liama, ciągnąc za niego i głośno cmokając. Chłopak odtrąca jego rękę, co kończy się drobną walką, przy okazji której Nialler zostaje potrącony łokciem, a całym autem zarzuca z dość dużą siłą. Blondynowi udaje się zahamować przed samiuteńkim słupem telekomunikacyjnym. Słychać charkot i plucie silnika.
- Kurwa, zajebie was! - krzyczy Horan i wysiada z auta. Harry ściąga z uszu słuchawki, zaciekawiony obrotem wydarzeń. Zayn jest już koło niego. Po chwili dołącza do nich Liam.
   W samochodzie zostaje Harry oparty o szybę i Louis, który wzdycha i wyłącza grę.
   Przez chwilę panuje cisza, przerywana jedynie krótkimi przekleństwami chłopaków na zewnątrz.
- Musimy pogadać. - zaczyna wreszcie Louis.
- Okay. - Styles wzrusza ramionami.
- Hazz. Nie traktuj mnie tak.
- Jak? - Harry wlepia wzrok w zagłówek przedniego siedzenia. Nagle faktura poszewki wydaje mu się bardzo interesująca.
- Jakbym był kimś obcym.
- Nie jesteś obcy. Jesteś Louis Tomlinson, 1/5 One Direction! - mówi teatralnym głosem Harry.
- Ha...
- Daruj sobie, Lou. Potrzebowałem Cię. Potrzebowałem, żebyś ze mną porozmawiał, a nie wciągał kolejną działkę. Żebyś mnie wysłuchał, a nie ćpał w jakimś kiblu. - Harry odpina pasy i wychodzi z samochodu.
- I co? - pyta chłopak i wciska ręce do kieszeni.
- Silnik się przegrzał. - odpowiada Zayn. Niall klnie i kopie z całej siły w potężne opony.
- Musimy po kogoś zadzwonić. - mówi Liam, przeglądając kontakty w swoim telefonie.

***

- Macie przechlapane, chłopaki. Nie jestem waszym prywatnym kierowcą! 
- Oj, Lou. To nie nasza wina! - krzyczy Louis który zajmuje przedni fotel, zaraz koło fioletowowłosej, nieźle wkurzonej fryzjerki zespołu, a zarazem przyjaciółce chłopaków. 
   Dokładnie. Przyjaciółce. Choć ich relacje popsuły się przez ostatnie miesiące, Lou Teasdale ciągle była jedną z najlepszych przyjaciółek Harry'ego i zarazem matką jego chrześniaczki. Była nią, pomimo zakazu spotykania się z Lux. 
- To nigdy nie jest wasza wina. - cedzi przez zęby. 
   Harry wyłącza się z rozmowy i wyciąga telefon.

To: S.
Umiesz jeździć na łyżwach? 

***

   Harry przyciąga ją do siebie, a i ich usta łączą się w krótkim, acz piekielnie gorącym pocałunku. Sierra nie reaguje poprawnie. Z jej gardła wydobywa się jęk, a paznokcie wbijają w klatkę piersiową chłopaka. Cóż, jeszcze nie przywykła do takich zachowań Harry'ego.
   Chwila, chwila. Czy ona właśnie całuje się z jednym z najbardziej pożądanym przez miliony nastolatek na całym świecie chłopakiem?
- Dzień dobry. - mówi ujmując jej twarz w dłonie.
- Cześć. - mówi i cmoka go w usta.
- Zaprosisz mnie do środka? - pyta chłopak cicho, a na jego usta wkrada się uśmiech.
- Jasne, chodź. - splatają ręce i kierują się w stronę białego domu.

***
[muzyka #2]

- Nie gadaj mi, że pieprzę się z córką pastora. - Sierra krzywi się na dźwięk słów Harry'ego. Nie z powodu tego, że było to obraźliwe, tylko że było to niestety podłe kłamstwo. No chociaż pierwsza część zdania. Kiedy dziewczyna nie odpowiada, Harry nadyma wargi i wypuszcza powietrze ze świstem. - Słodki Jezu, pójdę do piekła.
- I tak byś tam trafił. - mruczy dziewczyna.
- Mówiłaś coś? - podskakuje. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że chłopak jest tak blisko niej. Chytrus umiał być bardzo cichy kiedy tylko chciał.
   I baaaaaaaaaardzo seksowny.
- Masz zamiar kręcić rodzinny biznes? - pyta z przekąsem, kładąc brodę w zagłębieniu jej ramienia.
   Sierra obraca się, kładzie dłonie Harry'ego na swoich biodrach i opiera się o chłodną ścianę.
- Wyglądałabym seksownie jako zakonnica? - chłopak sunie nosem wzdłuż jej kości policzkowej, zbliżając się do ucha.
- Wolę Cię bez habitu. - mówi i przyciska usta do jej ust.
   Nagle drzwi prowadzące do domu skrzypią głośno. Sierra oderywa się od chłopaka i chwyta go za rękę. Naciska klamkę pierwszych lepszych drzwi i klnie cicho.
   Są w garażu. Harry orientuje się po zaparkowanym dużym samochodzie. Dziewczyna pociąga go w dół, zmuszając aby przyklęknął zaraz za czerwonym vanem.
- Wujku! Nigdzie nie ma kluczyków!
- Już idę! - Rozlega się przytłumiony męski głos. Po chwili słychać kroki na piętrze, sygnalizujące, że nikogo nie ma w pobliżu pomieszczeniu.
   Sierra oddycha z ulgą. Podnosi się do góry, ciągle ściskając dłoń chłopaka.
- Zmiatajmy stąd zanim... - Dziewczyna zatrzymuje się gwałtownie na widok wysokiego, szpakowatego mężczyzny, opierającego się o niebieskie volvo na podjeździe. Mężczyzna widocznie na nich czekał.
- Chcielibyście pomóc mi i Vivienne z zakupami?
- Jasne. - wykrztusza Sierra.
- Nie ma problemu. - mówi w tym samym momencie Harry.
- Świetnie. - Mężczyzna posyła im wymuszony uśmiech i odbija się od maski samochodu, aby zaraz zniknąć w drzwiach.
   Sierra wzdycha głęboko.

***

   Harry obejmuje ostatnią już siatkę z zakupami państwa Cortier. Kiedy jest już przy schodach, zza drzwi wyłania się pastor, odbierając chłopakowi pakunek.
- Dziękuję. - mówi chłodno, uważnie przypatrując się brunetowi. W tym samym momencie brzęczy jego telefon.

From: Liam
Gdzie jesteś, Styles?! Zaczynamy bez cb!

   Harry wzdycha i chowa telefon do kieszeni. Kompletnie zapomniał o maratonie filmów sensacyjnych na który wpadł Niall.
   Na ganku pojawia się Sierra.
- Ciągle masz ochotę na te łyżwy? - pyta Harry. Pastor uprzedza odpowiedź dziewczyny.
- Myślę, że Sierra ma już dość atrakcji na dzisiaj. -  mierzy ich dwójkę wzrokiem. Dziewczyna zagryza wargę, a Harry przeczesuje włosy.
- Zobaczymy się później? - pyta niepewnie. Sierra uśmiecha się lekko.
- Moja córka będzie dziś pomagać przy rozpakowywaniu. Rozumiesz, mieliśmy z żoną długą podróż.
- Oczywiście - kiwa głową Harry, krzywiąc się niezauważalnie.
- Do środka. - wykrztusza pan Cortier do dziewczyny, kiedy tylko chłopak się odwraca.
- Oh, wujku, daj spokój! - ni stąd ni zowąd na ganku pojawia się ładna blondynka, która została przedstawiona wcześniej Harry'emu jako Vivienne, kuzynka Sierry. Na oko miała dziewiętnaście, może dwadzieścia lat. W przeciwieństwie do Sierry, jej biodra i klatkę piersiową zaokrąglały kobiece kształty, a skóra była zdrowo zaróżowiona. - Oni całowali się w garażu, nie kręcili amatorskie porno.
- Wyrażaj się, młoda damo! - wzburza się pastor. Dziewczyna ignoruje go i kładzie wypielęgnowaną dłoń na ramieniu Harry'ego.
- Ty, z uroczymi dołeczkami. - zwraca się do chłopaka i wskazuje krwistoczerwonym paznokciem na policzek chłopaka. - Zostajesz na obiad.
   Sierra otwiera usta w niemym proteście. Vivienne puszcza do niej oczko i kręcąc biodrami znika w holu domu, co sekundę po niej robi Sierra.
- Lubisz mięso? - pyta pastor, otrząsając się z szoku. Harry kiwa energicznie głową.
- Nie ma pan nic przeciwko? - Wspina się na schody
- Właściwie to nie. Mamy szansę wzajemnie się poznać. - posyła mu kwaśny uśmiech.

***

   Harry upija łyk wody. Siedzą w jadalni. Ściany pokryte są ciemną boazerią pasującą do mebli, w tym olbrzymiego stołu przy którym wszysy spożywają posiłek. Na dwóch krańcach zasiadają rodzice Sierry. Po prawej Vivienne, a na przeciw niej Harry i Sierra.
- Masz ochotę na coś innego do picia, Harry? - pyta z grzecznym uśmiechem pani Cortier. Jak na matkę szesnastolatki i żonę zsiwiałego pastora, kobieta prezentuje się zadziwiająco młodo. Ciemne włosy spływają jej wzdłuż wąskich ramion ukrytych pod grubymi ramiączkami czerwonej sukienki.
- Może napijemy się wina? - pyta nagle pastor. Harry otwiera usta ze zdziwienia.
- Nie, dziękuję. - uśmiecha się i wskazuje na szklankę wypełnioną wodą.
- Kieliszek brandy? Hm? Co ty na to?
- Tato? - interweniuje Sierra. - Serio?
- Nie pijesz, Harry? - pyta mężczyzna maczając usta w ciemnoczerwonym trunku.
- Nie za często. Mam jeszcze czas. - zapewnia go. Sierra powstrzymuje się przed parsknięciem głośnym śmiechem. Nie raz widziała Harry'ego pod wpływem dużej ilości alkoholu, która wydawała się nie działać na głowę chłopaka.
- Dobra odpowiedź! - Vivienne klaszcze w dłonie z aprobatą. - Totalne kłamstwo, ale rozegrałeś to po mistrzowsku. - posłała mu uroczy uśmiech.
- Paliłeś kiedyś marihuane? - Harry krztusi się wodą, którą właśnie przełykał.
- Okay! - śmieje się Vivienne. Pani Cortier robi to samo, lecz tylko po to aby ukryć zażenowanie. - zmieńmy temat na coś mniej konserwatywnego, wujku. - Sierra zaciska szczękę grzebiąc widelcem w talerzu. - Sierra wspominała mi, że grasz w zespole. - Viv splata palce i opiera na nich podbródek, przyglądając się uważnie Harry'emu.
   Chłopak kiwa głową.
- Tak właściwie to śpiewam. - sprostowuje.
- Z tego da się utrzymać? - wtrąca się pastor. Sierra mierzy go wzrokiem.
- Na razie nie narzekam na brak pieniędzy, proszę pana. - odpowiada z uśmiechem.
- Gracie jakieś koncerty? - pyta matka Sierry
- Uhm, powiedzmy, że na razie mamy przerwę.
- To musi być bardzo ekscytujące prawda? Miliony ludzi, ty na scenie, fanki... - mówi z westchnieniem Vivienne. - Pachnie adrenaliną i dobrą zabawą. Podoba mi się. - mówi szeptem i puszcza oczko. Harry uśmiecha się do niej szeroko.
   Sierra uderza odrobinę za głośno szklanką o stół. Harry zauważa, że jej ręka drga niespokojnie na oparciu drewnianego krzesła. Chłopak wślizguję rękę pod stół i zaciska ją na drobnej dłoni dziewczyny. To widocznie ją uspokaja. Splatają ze sobą palce.
- Po namyśle, poproszę jednak o ten kieliszek brandy. - mówi Harry. Po sekundzie ciszy, Sierra razem z Vivienne zaczynają chichotać. Nawet na ustach państwa Cortier pojawiają się uśmiechy.
- Żartowałeś, prawda? - upewnia się pastor wskazując na niego palcem.

***

- Wyglądasz jak zagubiony szczeniaczek.
- Szukam łazienki.
- Łazienki? Czy to wygląda jak łazienka? - pyta Vivienne zakładając ręce na piersi i wskazując podbródkiem na metalowe drzwi zabezpieczone zamkiem. Harry obraca się i ponownie lustruje wzrokiem powłokę.
- Nie. - uśmiecha się, przyznając dziewczynie rację.
- Nieee - kręci głową Vivienne, jednocześnie potwierdzając słowo chłopaka. - tam jest łazienka dla gości. - wskazuje na pobielane drzwi na końcu korytarza.
- Dzięki. - mówi i posyła jej uśmiech. Dziewczyna odprowadza go wzrokiem. Kiedy ten się odwraca, popędza go ruchem dłoni. Harry otwiera drzwi, a wtedy Vivienne odchodzi, stukając głośno swoimi wysokimi obcasami.

***

- Przykro mi. - mówi Sierra podając mu jego wiatrówkę
- Dlaczego? - chłopak zarzuca ją na ramiona.
- Że było tak źle, i że to był najbardziej straszny i niezręczny obiad w historii strasznych i niezręcznych obiadów. - uśmiecha się przepraszająco.
- Nieee, uh, nie było najgorzej. Najgorszym obiadem w historii był chyba ten, kiedy rodzice powiedzieli mi, że się rozwodzą.
- Przykro mi. - powtarza dziewczyna, kładąc rękę na jego policzku.
- Vivienne patrzy. - mruczy chłopak, prawie muskając przy tym jej wargi.
- Dobrze - wyszeptała Sierra i przyciąga go do siebie na krótki pocałunek po czym jeszcze sekundę przyciska czoło do jego czoła.
   Harry uśmiecha się i sięga do klamki.
- Czekaj chwilę. - Chłopak podnosi wzrok. Przed nimi stoi Vivienne zaciskając usta.
- Co jest? - pyta Sierra marszcząc brwi.
- Muszę zapytać o coś Harry'ego.
- Mnie? - wskazuje na siebie brunet.
- Tak, Ciebie. - mówi i zatrzaskuje drzwi sprawnym ruchem.
- Okaaay. - podnosi jedną brew do góry.
- Co wziąłeś z mojej torby? - pyta prosto z mostu.
- Co? - Sierra łapie za kark i przygląda się z niedowierzaniem kuzynce.
- Moja torba. Co. Z niej. Wziąłeś? Mam powtórzyć pytanie, czy wyjaśnić jaśniej?
- O czym ty mówisz? - W holu pojawia się pastor.
- Moja torba która leży w pokoju dla gości, jest otwarta, kiedy wychodziłam, była zamknięta. Harry wchodził tam, żeby skorzystać z łazienki. - mówi Vivienne nie spuszczając wzroku z chłopaka.
- On nic nie wziął! - Sierra zaczyna się irytować.
- Coś zostało zabrane z mojej torby. Nienawidzę kogoś oskarżać, bo słuchaj Harry, naprawdę lubię te twoje dołeczki, ale nie wiem czy jesteś kleptomanem, czy bardzo ciekawskim chłopcem, czy po prostu głupi, ale odpowiedz na pytanie. Co zabrałeś?
- Nic, przysięgam. - mówi rozszerzając oczy.
- To może to udowodnisz? - pyta Vivienne.
- Mówisz serio? - Sierra rozkłada ręce.
- Tak. Harry, pokaż kieszenie.
- Tato? - spogląda błagalnie na mężczyznę.
- Niech udowodni. - dziewczyna zaciska wargi.
- Ja ci to udowodnię. Nie Harry grzebał ci w torbie, tylko ja. - chłopak spogląda na nią zaskoczony.
- Ty? - Vivienne unosi brwi.
- Mhmm, ja. - Sierra wyciąga z kieszeni srebrną saszetkę. Harry otwiera usta ze zdziwienia.
- P-prezerwatywa? Vivienne?! Wyjaśnisz mi to?! - Harry nie może się zdecydować czy patrzeć na twarz Sierry przechylającej głowę z zawadiackim uśmiechem, czy na czerwonego ze złości pastora i zawstydzoną Vivienne. - Idziemy. - mówi wściekłym tonem i łapie blondynkę pod rękę. Kiedy wychodzą, Sierra zatrzaskuje drzwi i zsuwa się wzdłuż powłoki.
- Wow. - wykrztusza Harry i zajmuje miejsce koło Sierry. - Pozwól, że to wezmę. - mówi i wyciąga spomiędzy jej palcy saszetkę. - spogląda na niego zaskoczona.
- Na razie ci się to nie przyda. - tłumaczy.
- Ale...
- Powiedziałem, że na razie ci się to nie przyda, Sierro. - mówi, a dziewczyna zgrzyta zębami. Ma już wybuchnąć, ale zdaje sobie sprawę, że Harry jest równie uparty jak ona i najwyraźniej nic prócz kolejnej bezsensownej kłótni nie wskóra.
- Chwila, zapomniałem telefonu. Dasz mi sekundę? - Chłopak klepie się po kieszeniach. Sierra kiwa głową.

***

   Harry rozgląda się po pokoju dziewczyny. Zauważa swój telefon na jasnym biurku. Ma już ruszać ku wyjściu, kiedy jego wzrok przykuwa jasnofioletowa karteczka, identyczna jak w jego...

Tchórzem jest ten kto boi się własnych wspomnień. Musze być pełen brawury, jeżeli z całego serca, duszy, z całego siebie chcę powracać jak najczęściej do swoich wspomnień. 
  Tylko one napełniają mnie czymś, co potrzebuje aby przetrwać, aby jeszcze kompletnie się nie załamać. 
  Otucha, siła, świadomość, że dam radę.
  Ale nigdy nie będzie tak samo. 
  Może być lepiej, gorzej, ale zapamiętaj, nigdy nie będzie tak jak kiedyś.

   Chłopak zaciska szczękę na widok własnych słów i charakteru pisma.
   Jego notatnik był jedyną jego prywatną rzeczą w życiu, do której NIKT nie miał dostępu.
   A teraz okazuje się, że jego części poniewierają się po czyimś domu. Wciska karteczkę do kieszeni i zbiega na dół, mijając zdziwioną dziewczynę.
   Zanim zdąża wybiec za nim, on odpala już samochód.

***

   Kilka godzin później, Harry słyszy pukanie do drzwi. Z trudem zwleka się z łóżka i podchodzi do drewnianej powłoki. W drzwiach stoi Louis, uśmiechając się niepewnie.
- Od czego zaczniemy? - pyta zachrypniętym głosem.
- Nie powiem, że Cię kocham.
- Dzięki Bogu. Masz oreo?

Spory nie trwałyby tak długo,
gdyby brak słuszności był tylko po jednej stronie.

______________________________


Obiecuję, że następny rozdział będzie krótszy i w pełni poświęcony Hope - jak już planuję od dawna.
Ale będziecie musieli na niego trochę poczekać, ponieważ wracam z Londynu dopiero w poniedziałek nad ranem.

Jestem zadowolona z tego rozdziału powiedzmy 50/50. W głowie rodzą mi się kolejne pomysły i nie wiem jak je wykorzystać.

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

xxx
Cinna

12 komentarzy:

  1. Okej znowu ta długość <3. Zachwycam się.
    Chłopaki powoli się dogadują, co jest dobre. Nie ma u ciebie cukierkowatych wątków co jest dobre.
    Akcja z Sierrą - pieprzy się z córką Pastora i pójdzie do piekła, nie no masakra xD. Ale się uśmiałam.
    Ogółem świetny rozdział i nie mg się doczekać nexta, gdzie bd dominować postać Hope.
    Całusy.
    Isiia.

    + http://just-trust-isiia999.blogspot.com/
    + http://you-and-i-lizzy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde, zakochałam się w tym. Rozdział jest, o jeeej. Cudny. Cała ta sytuacja z pastorem była dość zabawna, ja na ich miejscu spaliłabym się ze wstydu. Nie przypadła mi do gustu postać Vivienne. Wydaje się być okropnym wrednielcem.
    Harry jest wykreowany po prostu idealnie. Nie wiem, jak to się dzieje, ale w praktycznie każdym opowiadaniu szaleję za jego postacią. <3
    Czekam na kolejny, miło by było, gdybyś poinformowała mnie u mnie na blogu o nowościach. (:

    http://ohwilliamsburg.blogspot.com + prolog na http://do-me-that-favour.blogspot.com - zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham to jak piszesz. To jest naprawdę niesamowite. Dokładnie potrafię sobie wszystko wyobrazić, jakbym czytała jakąś książkę. naprawdę piszesz świetnie. Masz mega, mega talent.
    Kolejny rozdział w pełni poświęcony Hope? Już nie mogę się doczekać. Pokochałam tą małą. :)
    Więc, jak już mówiłam masz talent, ogólnie to wpadłaś na świetny pomysł. Nie piszesz tego co połowa, a raczej większość dziewczyny, tylko masz swój własny pomysł. :) To opowiadanie jest naprawdę świetne i nie mogę doczekać się kolejnego. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O Boże, kocham to.
    Nie będę powtarzała tego, co było w poprzednich komentarzach, gdyż myślę dokładnie to samo. Coś czuję że Vivienne trochę namiesza w życiu Harry'ego, ale to tylko moje przypuszczenia.

    Love.

    OdpowiedzUsuń
  5. Po pierwszeee, cudowny wygląd bloga<3 widok tego uśmiechniętego ryjka po prawej sprawia że mam banana na ryjku, jak ja go wielbię, boziuuuuuu! Po drugie - nie zgadzam się na krótszy rozdział! Taka długość jest idealna ! tzn dla mnie mogłyby być 10 razy dłuższe, bo kocham czytać twojego bloga, ale wiem, że to tylko moje marzenia :c kurdee co ta kartka robiła u Sierry? czyżbym coś przeoczyła i nie zauważyła, że ją wzięła? Hm dziwne. Trochę wkurza mnie Vivienne, czy jak jej tam. Wydaję mi się, że spodobał jej się Harry i to za bardzo, mam nadzieję, że ten chłopaczek nie da się wciągnąć w jej sidła! Nie przeżyłabym tego :o on i Sierra to przeznaczenie i koniec:o bardzo fajny i przyjemny rozdział! czekam na więcej! :*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana do LA. Więcej na moim blogu: walka-o-wolnosc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże, to jest genialne! Zawsze mam banana na twarzy, gdy widzę, że dodałaś nowy rozdział! Skąd ta karteczka u Sierry? Czekam na nn :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Kolejny niesamowity rozdział.
    Sierra mnie rozwaliła z tą prezerwatywą :DDD

    OdpowiedzUsuń
  9. Wooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooow :D Wybacz za taki początek, ale po prostu inaczej nie mogłam tego opisać :) Sierra i zazdrość. Szczerze w ogóle mi to do siebie nie pasuje, ale okey :D Bardzo się cieszę że połączyłaś ich w coś pięknego, jednak brakuje mi tej suki Sierry :( Ale wracając do tematu, widzę że Harry zapoznał się z częścią rodziny :D I ten moment z prezerwatywą, no myślałam że padnę :D A chyba z milion razy czytałam ostatnie zdania :D Tak mnie natchnęłaś że muszę sobie jutro kupić Oreo :D Dobra nie ględzę już i czekam na następne rozdziały :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. no to ten... ahahahahahahahahahahahaha :). oto cała moja reakcja. na ten obiad, na Louisa, no Hazzę, na Vivienne... nie mogę, po prostu nie mogę... jeszcze chwila i bym z krzesła zleciała... no właśnie, czemu te rozdziały są takie krótkie...? jestem tym po prostu zawiedziona. każdy powinien mieć co najmniej kilometr. i znalazłam sposób na swoją zazdrość. zmieniłam sobie w wyobraźni bohatera. to już nie Harry, a jakiś niezidentyfikowany osobnik bez imienia, który z Harry'm nie ma nic wspólnego. i wówczas mogę czytaaaać :). bo z Harry'm... jak już mówiłam, to nie dla mnie. a kurczę, jest tyle fantastycznych blogów z nim w roli głównej... większość potrafię olać, ale nie Twój. można by rzec... tak, uwielbiam go. uwielbiam te tematy, te dialogi, te "trudne" sytuacje przeplatane tymi wesołymi. wszystko jest takie naturalne... bardzo, bardzo mi się podoba :). i dlatego czekam na ciąg dalszy. z niecierpliwością. bowiem ma teraz tyyyyle czasu wolnego, że... no cóż, chyba sobie walnę treść Twojego opowiadania jeszcze raz. tak dla przypomnienia :).
    pozdrawiam.! ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Oh Harry, Harry. NIe trafisz do piekła za spanie z córka pastora, tylko za doprowadzania do orgazmu miliony dziewczyn na świecie.
    Pozdro dla Lou i Hazzy za oreo!
    ~Magda

    OdpowiedzUsuń
  12. Generalnie kocham to opowiadanie całym sercem Ale ten rozdział to praktycznie w 100% skopiowany rozdział teen wolfa.

    OdpowiedzUsuń